Strony

28.05.2018

Od Forever do Hadvegara ,,Mały cud"

- Myślałam nad Sirocco i Nevermore - odpowiedziałam ogierowi. - Drugie zresztą może być i dla ogiera i dla klaczy - dodałam po chwili.
- Masz talent do wymyšlania imion - powiedział
- Ale moja matka nie. I babcia zresztą też. - powiedziałam
- Mi się twoje imię podoba. A jak nazywała się twoja matka? - zapytał
- Sądzę, że nie chcesz wiedzieć, ale... Frister - powiedziałam.
- Nie tak źle - powiedział.
- Pamiętam, że chciałeś kiedyś wiedzieć, jaka była moja historia. Nie znałam nawet imienia mojego ojca a sama urodziłam się niespodziewanie. Po jakimś czasie dwunożny mnie sprzedali gdzie indziej. Przechodziłam z rąk do rąk zdobywając doświadczenia z ludźmi i dobre, i złe. W końcu trafiłam do stajni starszego człowieka który miał siedem koni. To był najlepszy z wszystkich ludzi jakich spotkałam. Ale po jakimś czasie zachorował a mną i resztą opiekowała się jego córka. Kilka dni później wybuchł pożar i... - pyskiem wskazałam przypaloną sierść - Jako jedyną uciekłam mimo tego, że mnie gonili. W końcu dotarłam tutaj. Wtedy myślałam, że ognia się tak nie boję, ale jednak okazało się, że nie... - westchnęłam i oparłam głowę na Hadvegarze który od dłuższego czasu patrzał się na mnie zaciekawiony.
- Przyjaźniłaś się z tamtymi końmi? - zapytał
- Nawet bardzo. Nie mogłam się otrząsnąć aż poznałam ciebie. Jako jedyny chciałeś się ze mną przyjaźnić - powiedziałam.
- Nie spodziewałem się czegoś takiego. Pewnie w każdej ze stajni miałaś przyjaciół a ludzie cię od nich zabierali? - zapytał. Kienęłam głową. Hadvegar, jakby przestraszony, przytulił się do mnie.
- Wracamy? - spytałam po chwili. Kiwnął głową i wróciliśmy do stada
*TIMESKIP*
Oddaliłam się do lasu. Czułam, że to się stanie niedługo. Zatrzymałam się na niewielkiej polanie. Poczułam mocny skurcz. Zacisnęłam zęby i położyłam się na trawie. Po kilkunastu mocnych skurczach źrebię leżało na ziemi. Oddychałam ciężko i nie miałam w ogóle sił, ale po chwili dźwignęłam się na nogi i zaczęłam lizać źrebię. Z radością patrzyłam na pierwsze próby wstania na małych, chudych nóżkach. Kiedy stanęła na nogach zawiał mocny wiatr i przewrócił małą klaczkę.
- Część, Sirocco - szepnęłam do niej i pomogłam znowu wstać. Szmer w krzakach sprawił, że gwałtownie podniosłam głowę.
- Jest tam ktoś? - usłyszałam znajomy głos. Hadvegar w końcu wynużył się zza krzewów i z zdziwieniem spojrzał na mnie. Położyłam uszy po sobie.
- Co się stało, Forever? - zapytał i jego wzrok powędrował na klaczkę. - Mogę podejść? - zapytał po chwili. Po chwili namysłu kiwnęłam głową. Ogier powoli zbliżył się do mnie. Sirocco spróbowała pobiec, jednak przewróciła się po chwili
- Urocza - powiedział patrząc na niá. Tym razem Sirocco jednak podniosła się błyskawicznie.
<Hadvegar?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!