Strony

29.05.2018

Od Bush Brave'a do Yatgaar "Baranek na rzeź"


— Teraz możesz się poczuć jak prawdziwy, oporny jeniec. - uśmiechnęła się Yatgaar. - Dostanie ci się nawet za wytrwałość przywilej rozpatrzenia ewentualnych pozytywów. Gratulacje. - zakończyła monolog, a reszta koni zaczęła prowadzić mnie ku klanowi. Zdałem sobie sprawę, że teraz muszę przyjąć zupełnie inną strategię. Inaczej trzeba było się zachowywać w rozmowie z Yatgaar przy ograniczonej publiczności, a inaczej przed całym klanem. Uśmiechnąłem się więc delikatnie i cierpiętniczo, nie przesadzając jednak w żadną że stron. To miało wyglądać tak, jakbym to nie ja był winny, lecz oni, władca i jego przydupasy. Starałem się być pokorny, jak niewinny baranek prowadzony na rzeź, ale na tyle, aby nie dać satysfakcji Yatgaar. Szedłem posłusznie nie dając po sobie poznać beztroski, obojętności i satysfakcji, które rozsadzały mi głowę i urządzały sobie w niej balangę. Podczas mojej wędrówki widziałem jak człowiek na znak obojętności i ignorancji ogląda swoje małe kopyta na końcach przednich nóg*. Gdyby anatomia mi na to pozwoliła, bez wątpienia uczyniłbym taki gest. Okazało się, że klan stacjonował kilka kilometrów od zwłok źrebaków, więc już po chwili zaczął on majaczyć gdzieś na horyzoncie. Znudzony brakiem emocji i śmierci, ziewnąłem przeciągle. Zastanawiałem się jak przyjmie mnie klan. Nie tyle mnie, co moje przybycie jako jeńca. Szczerze mówiąc miałem to głęboko w dupie, ale zawsze przyda się studiowanie psychiki możliwych ofiar.
<Yatgaar? Zabwa dopiero się zaczyna XD>
*paznokcie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!