— Och... - westchnęłam, rozglądając się dookoła, jak gdyby miało to sprawić, że w pewnym momencie końskie sylwetki zamajaczą na widnokręgu. Ponownie przeniosłam wzrok na rośliny, sprawiające teraz wrażenie szyderczego uśmiechu. Mogłyśmy tylko domyślać się kierunku wędrówki; step nie aikuzz*, długi i szeroki, bez wyraźnych dolin i ścieżek.
— Ech...masz jakiś pomysł? - spytała klaczka z nadzieją.
— Bardzo bym chciała. - odparłam, myśląc nad naszą sytuacją intensywnie, ale to zajęcie przerwał mi czyjś nagły atak kaszlu.
— Khairtai?! - odwróciłam się w jej stronę, mogłam jednakże tylko przyglądać się. Nie znałam się i wolałam nie zrobić jej większej krzywdy. Wreszcie, ku mej uldze, przestała.
— Już dobrze... - uśmiechnęła się jakby nigdy nic, natychmiast poważniejąc. Obserwowałam ją uważnie jeszcze przez chwilę.
— Może pójdziemy po śladach? - zaproponowała siwka.
— To dobry pomysł. - odparłam z entuzjazmem. - Tylko czy w ogóle jakieś są...
Przez kilkadziesiąt kroków wypatrywałyśmy jakichkolwiek wyraźniejszych wskazówek, lecz nic nie udało nam się znaleźć. Nasza frustracja i poczucie bezradności rosły, biorąc górę nad zdrowym rozsądkiem. Dlaczego nie zauważyłam ich odejścia? Teraz tkwimy tu obie. - pomyślałam. Zrobiło mi się trochę lepiej, ale to niczego nie zmieniało. Postanowiłam zająć umysł czym innym.
— Od jak dawna...to masz? - spytałam cicho.
— O co ci dokładnie chodzi?
— Ten kaszel, osłabienie. - wyjaśniłam.
— Od początku wędrówki, ale uprzedzam, że to nic poważnego. - odrzekła Khairtai, oglądając swoje kopyta.
— Jesteś tego pewna? - zaczynały się we mnie rodzić jakieś podświadome wątpliwości co do tego. Był to ledwie pierwszy dzień ,,przeprowadzki", a o ile mi było wiadomo, choroby postępują.
— Owszem. - w tym momencie kątem oka uchwyciłam jakiś ruch. Odskoczyłam na bok**, prawie że przewracając moją towarzyszkę. Marabell pędziła w naszą stronę, po czym zatrzymała się tuż przed nami.
— Jesteście, całe szczęście. Musimy dogonić klan. Ruchy! - rzekła szybko z nutą entuzjazmu. No tak...przecież nasz dom by nas nie zostawił. - ruszyłyśmy za naszą chwilową przewodniczką.
<Khairtai? Takie pół na pół...>
*Czarna Winorośl; aikuzz (czyt. ækusz), oznacza góry.
**Koń najpierw ucieka, a później patrzy, przed czym. Nie należy więc brać tego za oznakę tchórzliwości charakteru, a tchórzliwość wrodzoną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!