Strony

14.04.2018

Od U'shii do Yatgaar "Spóźniona wizyta"

Biegliśmy szalonym tempem i całe środowisko rozmazywało nam się przed oczami. Gdyby stał tu jakiś dwunożny miłośnik koni, pewnie zachwycał by się nami w cwale, a może nawet wziąłby to coś plaskikowego w dłonie oraz włączył lampę błyskową? Ludzie zupełnie nie mają poczucia sytuacji. Parę przykładów tego przeżyłam na własnej skórze. Na przykład kiedy rany z przeszłości rzuciły mi się na umysł i akurat ludzie mnie złapali. Wtedy pragnęłam umrzeć. Poczuć gorąc własnej płynącej krwi. Być niezależna od tego co się stało. Spotkać tą najprawdziwszą matkę. Gdzieś między błękitem. Wpaść w ramiona Atosa. Pokazać się piękna..., bez żadnych skaz, a dodatku uwolniona od tego co było. Jak widać te istoty jakby czytały mi w myślach. Miały mnie zabić... Tylko znowu jakiś bezużytecznik ukazał się na lini horyzontu i zabrał mnie z rzezi. Na szczęście klan wykazał się dużą troską i przybiegł z pomocą. Zrozumiałam wtedy, że sensem życia jest być tu i nie marnować go dla jakiejś błachostki. Najwyżej oddać je heroicznie, bo w nim nie ma tak łatwo. Nie można się poddawać. Dość szybko dotarliśmy do kryjówki. Cali zalani potem mieliśmy ochotę tylko się położyć. Jednak za nami rozległo się dudnienie łap. Znowu niedźwiedź. Jego oczy iskrzyły gniewem, a łapy drżały. Wyraźnie chciał nas wszystkich pozabijać. Tym razem się nie poddam. - O proszę spóźniona wizyta - odparłam, próbując uświadomić tych, którzy jeszcze się nie ogarnęli, że przyszedł wróg.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!