Strony

24.03.2018

Od Valentii do Kirka ,,Ogromne niebezpieczeństwo"

Skinęłam głową na Kirka, musieliśmy uratować nasze córki, choćby nie wiem co! Po sekundzie ruszyliśmy z kopyta, za zapachem krwi. Wilk przemieszczał się szybko, widocznie rany nie przeszkadzały mu w biegu. Po jakimś czasie pogoni zatrzymaliśmy się, wszędzie panowała pustka.
-Co mamy teraz zrobić? –załkałam.
-Spokojnie.. ruszymy za zapachem wilka, nie możemy marnować czasu! –powiedział mój ukochany i popatrzył mi w oczy. Faktycznie, teraz nie czas na płacz. Zacisnęłam zęby.
-Ruszajmy.. –moje kopyta same z siebie rozpędziły się do prawie granic moich możliwości. Stukot kopyt roznosił się po cichym, lecz zabójczym lesie. Odór futra wilka, to stawał się słabszy, to czuć go było strasznie blisko. Gdzieś w oddali zobaczyłam przemykające, chude zwierzę.
-To ten wilk! –krzyknęłam cicho.
-Chyba tak! –odpowiedział również szeptem Kirk. Potem zakradliśmy się bardzo blisko, trzeba było zabić zwierzę. Kiedy mieliśmy atakować, wilk skapnął się, że ktoś stoi za nim, i warcząc znów uciekł w gąszcz. Zarżałam wkurzona.
-Musimy je znaleźć.. musimy.. –szeptałam przy każdym kroku. Kirk popatrzył na mnie smutnym wzrokiem, jednak nie mogliśmy się zatrzymać, teraz priorytetem było zabicie wilka, przed jego dotarciem do naszych źrebiąt. Minęła minuta, i następna, i następna. Zapach futra wilka zmieszał się teraz z krwią, zaczęło mnie to niepokoić, w oczach widniały mi pojedyncze łzy.
-Czujesz to..? –zapytałam słabym wzrokiem.
-Tak! –krzyknął mój partner i rzucił się za zapachem, ja poszłam w jego ślady. Wpadliśmy na niewielką polanę, wilk leżał martwy z dużym zadrapaniem, a raczej rozszarpanym brzuchem. Odebrało mi mowę, popatrzyłam na Kirka szukając pomocy.
-Co tu się stało.. –powiedziałam patrząc na trawę całą ubrudzoną krwią.
-Nic dobrego.. dobrze, że chociaż mamy pewność, że nic już nie zrobi naszym córkom.. –odparł Kirk. Wtedy ogier zastrzygł uszami.
-Usłyszałem rżenie! –powiedział i ruszył za odgłosem, a ja wciąż trzęsłam się z niepewności. Trafiliśmy na teraz, już dość dużą polanę. Na jej drugim krańcu, stały trzęsąc się nasze córki, ale było źle, bardzo źle. Duża pantera, stała na środku, odgradzając nas. Tylko, że był jeszcze jeden problem, po drugiej stronie była druga pantera, obie miały jeden cel.
<Kirk?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!