Strony

10.03.2018

Od Tenebris "Poród"

Minął już odpowiedni czas. Niedługo mogłam urodzić. Po co te wszystkie kłopoty. Ciąże, porody i inne kłopoty z tym związane. Czy temu światu potrzebna jest miłość? Równie dobrze źrebaki mogłyby rosnąć na drzewach. A nawet jeśli nie byłoby takiej możliwości, bo w końcu koń nie ptak, jest ciężki, bez większych problemów mogę sobie idealnie wyobrażać inną opcję bez zbędnego bólu, a mianowicie kiełkowanie z ziemi. Brzmi dziwnie, ale nie chodzi mi o na przykład tkwienie z nogami w ziemi. Wyobrażałam to sobie tak. Z ziemi wyrasta mały pączek, później rośnie i robi się coraz większy. Na końcu rozbija się ukazując skulonego w środku źrebaka. Wydaje się niemożliwe, ale przecież każdy był kiedyś zarodkiem, nie większym od ziarenka piasku. No ale przecież konie nie mają nasion. Ale mogłoby nadać się do tego, zdaję sobie sprawę, że brzmi to ochydnie, łajno czy inne produkty wydalania. Powstrzymam się od wymienienia ich nazw, bo chyba nie każdy chce tego słuchać. Nagle nogi zaczęły mi ciążyć. Tak, to już za chwilę. Znalazłam dogodne miejsce w jakimś wgłębieniu, a potem położyłam się na ziemi. Chciałam już mieć to za sobą. Oddychałam ciężko. Czułam ogromny ból. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. Powtarzałam sobie jak mantrę dwa słowa. Po chwili było już po wszystkim. Postanowiłam zabić to chodzące okropieństwo zanim ktoś się zorientuje, że się narodziło. Nagle usłyszałam czyjeś kroki. Już za późno. Jeszcze na mnie doniosą i zostanę wyrzucona.
<Ktosiu?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!