Strony
▼
10.03.2018
Od Marabell do Mikada ,,Silna wola nie wystarczy"
Kiedy dobiegliśmy cali do stada, poczułam ulgę. Miałam nadzieję, że niebezpieczeństwo minęło. Jednak myliłam się. Tuż za nami dało się usłyszeć warknięcie. Niedługo po tym dołączyły kolejne i następne głosy, które w końcu nas otoczyły.
- Tylko bez paniki. Wszyscy do mnie! - krzyknął Khonkh, który jak zwykle doskonale wiedział, co robi.
Każdy bez wyjątku skupił się wokół władcy. Jak na bezgłośny rozkaz przemieściliśmy się tak, że konie, które potrafiły walczyć, stały na zewnątrz, a słabsze i młode osobniki w samiutkim środku. Mi dane było znajdować się mniej więcej pomiędzy. Wszyscy stali bez ruchu. Wilki powoli zaczęły nas okrążać. W pewnym momencie jeden skoczył, jednak zginął tak szybko, jak się pojawił, nabijając się na sztylet Yatgaar, który błyskawicznie pojawił się tam, gdzie powinien. Reszta bestii uznała to za swego rodzaju sygnał i rzuciła się do walki. Błyskały ostrza, kły i pazury. Staraliśmy się trzymać w zwartym szyku, jednak co silniejszy wilk "wyciągał" konie, które potrafiły się bronić. W pewnym momencie okazało się, że zostałam sama wśród 'nieumiejących'. Mój oddech przyśpieszył, a ja bez zastanowienia rzucałam się na każdego kudłacza, który zbliżył się zbyt do reszty stada, a którego nie dopadli inni. Wtedy, mimo, że jak dla mnie całkiem nieźle sobie radziłam, stwierdziłam, że powinnam poćwiczyć swoją technikę. A z każdą chwilą stawałam się coraz bardziej zmęczona.
<Mikado?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!