Strony

4.03.2018

Od Kirka do Valentii "Zakochani" (+18)

Valentia ponownie gdzieś poszła. Postanowiłem jej nie przeszkadzać i samemu zostałem w miejscu naszego postoju. Do tej pory walczyłem ze swoimi myślami i uczuciami. Jak powinienem się zachować? Powiedzieć jej o tym, co czuję? A jeśli ona nie czuje tego samego do mnie? Tylko się wtedy wygłupię- myślałem. Po jakimś czasie Valentia wróciła. Udaliśmy się na poszukiwania czegoś do jedzenia. Trochę nam to zajęło, ale w końcu udało nam się znaleźć kilka nadających się do spożycia roślin. Na szczęście śniegu było już znacznie mniej, toteż poszukiwania pożywiania były łatwiejsze. Potem wróciliśmy razem do naszej kryjówki w jaskini. Przez cały ten czas albo ze sobą nie rozmawialiśmy, albo robiliśmy to tylko za pomocą krótkich półsłówek. Kiedy dotarliśmy na miejsce, panowała już noc. Valentia od razu skierowała się do jaskini. Wszedłem zaraz za nią. W końcu podjąłem męską decyzję i zdecydowałem się wszystko jej powiedzieć.
-Valentio...-zacząłem, żeby zwrócić na siebie jej uwagę.
-Tak?-spytała, przenosząc na mniej spojrzenie swych pięknych oczu.
-Ja...ja...chciałbym ci coś powiedzieć-wydukałem w końcu.
-Co takiego?-zapytała klacz, podchodząc do mnie. Przez to zdenerwowałem się jeszcze bardziej i cały zacząłem się trząść.-Coś się stało?-dodała klacz, widząc mój stan.
-Nie, tylko chciałem powiedzieć, że...odkąd zgubiliśmy klan, minęło sporo czasu, który spędziliśmy razem. Sama dobrze wiesz, że wcześniej prawie w ogóle się nie znaliśmy. Mimo to teraz czuję się, jakbyśmy od zawsze byli przyjaciółmi-zrobiłem krótką przerwę, by nabrać sił do dalszej wypowiedzi.
-Mam tak samo-powiedziała w tym czasie Valentia, czym, być może nieświadomie, dodała mi otuchy.
-Widzisz, chciałem powiedzieć, że bardzo cię polubiłem. A właściwie to znacznie więcej niż polubiłem. Valentio, ja się w tobie zakochałem-powiedziałem w końcu, niecierpliwie czekając na reakcję klaczy. Słysząc to, Valentia otworzyła szeroko oczy i usta, które zastygły na chwilę, sugerując jej zaskoczenie.
-Kirk...-zaczęła.
-Wiem, pewnie nie czujesz tego samego do mnie i tylko się wygłupiłem-odparłem z rezygnacją, spuszczając głowę jak źrebię, które ktoś upomina.
-Nie! Wcale nie! Ja czuję do ciebie to samo-powiedziała klacz.
-Naprawdę?-zapytałem z niedowierzaniem, podnosząc na nią swój wzrok.
-Naprawdę-odparła Valentia, po czym podeszła do mnie i przytuliła się. Odwzajemniłem jej uścisk.
~Jakiś czas później~
Noc od dawna panowała już na ziemi, ale my z Valentią ani myśleliśmy iść spać. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się i tuliliśmy do siebie. Mając przy sobie tę klacz i wiedząc, że ona czuje do mnie to samo co ja do niej, czułem się jakbym był najszczęśliwszym koniem na świecie. Trzeba jednak przyznać, że wkrótce kontrolę nad nami zaczęły przejmować pierwotne instynkty i zaczęło robić się coraz goręcej.
-Valentio...?-zadałem niewypowiedziane do końca pytanie w nadziei.
-Tak-odpowiedziała ze zdecydowaniem klacz. Czułem, że chce tego samego co ja. Zaszedłem ją wiec od tyłu i wskoczyłem na nią, po czym zaczęliśmy to robić. Chyba żadne z nas nie myślało wtedy o niczym innym, tylko o tym, że się szczerze kochamy. Obojgu nam było naprawdę przyjemnie.
-Kocham cię. Mówię, gdybyś zdążyła zapomnieć-powiedziałem, przerywając tym samym ciszę wypełnioną jak na razie tylko naszymi westchnięciami pełnymi satysfakcji.
-Też cię kocham. Będę ci to jak najczęściej powtarzać, żebyś tego nie zapomniał-odparła klacz.
-Ale ja będę to mówić częściej-powiedziałem.
-Nie, bo ja-odparła Valentia. Chwilę jeszcze się przekomarzaliśmy, ale później to zakończyliśmy, gdyż oboje byliśmy już zbyt nakręceni i podnieceni. Kiedy skończyliśmy, zszedłem z klaczy i zbliżyłem się do jej twarzy. Klacz przytuliła się do mnie, a ja po raz kolejny odwzajemniłem to z uśmiechem.
<Valentia?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!