W końcu dotarła do mnie świadomość, że nie uda mi się powstrzymać Yatgaar. Bez względu na to, co powiedziała, pewien byłem, że o wiele lepiej jest jej od razu pozwolić spróbować swoich sposobów. Skierowaliśmy się więc w stronę stada. Wspólnymi siłami jakoś udało nam się tam dotrzeć. Czułem wzrok wszystkich członków klanu utkwiony w naszej dwójce, ignorowałem go jednak. Przeszliśmy przez stado i poszliśmy tam, gdzie Kirk pilnował dwójki naszych więźniów. Przywitał się z nami, następnie kazałem się mu oddalić. Spojrzeliśmy na Grey i Fenrira, którzy także patrzyli na nas nieprzychylnie.
-Możesz już iść-powiedziała Yatgaar.
-Jesteś pewna?-martwiłem się, czy aby na pewno mogę ją zostawić samą w takim stanie z tą dwójką. W końcu mimo że byli uwiązani, nadal pozostawali niebezpiecznymi zdrajcami, którym nie można było ufać, bo są gotowi zrobić wszystko w imię jakiejś chorej ideologii Hankena.
-Tak-odparła klacz. Emanowała z tego przede wszystkim ogromna pewność siebie. W końcu oddaliłem się dość szybko w stronę klanu. Odbiegłem na taką odległość, by nie być zauważonym i nie przeszkadzać Yatgaar. Mimo to nie mogłem postąpić inaczej i musiałem dalej obserwować przebieg tego wszystkiego. Klacz zbliżyła się do naszych więźniów. Niestety, z tej odległości niczego nie słyszałem. Wiedziałem jednak, że rozmawiają z sobą. Rozmowa jednak średnio im wychodziła, z postawy Fenrira i Grey wywnioskowałem, że nadal nie są zbyt skłonni do współpracy. W pewnym momencie klacz wyciągnęła w ich stronę swoją włócznię. Ogier szarpnął się w jej stronę, ale Yatgaar natychmiast cofnęła swą broń. Do moich uszu dotarł ledwo słyszalny z tej odległości śmiech klaczy. Następnie mogłem zauważyć, że konie w ogóle nie rozmawiają między sobą. W końcu po pewnym czasie Yatgaar zawróciła i zaczęła się oddalać. Szybko więc pobiegłem w jej stronę. Czułem, że może nie być do końca zadowolona, iż cały czas ich obserwowałem, jednak w tej sytuacji nie było czasu do stracenia. Ku mojemu zaskoczeniu klacz nie była zła ani nawet zaskoczona.
-Spodziewałam się, że będziesz nas obserwował-powiedziała Yatgaar, kiedy już się spotkaliśmy. W moim sercu zapłonął płomień nadziei na widok jej tryumfalnego uśmiechu.
-W takim razie jak poszła rozmowa?-zapytałem.
-Chodź i sam się przekonaj-odparła klacz. Zawróciliśmy razem w stronę naszych więźniów.
-No więc? Macie coś ciekawego do powiedzenia?-spytałem.
-Najpierw chcemy zapewnienia, że nic nam nie zrobicie-powiedział Fenrir. Klacz prychnęła z pogardą.
-Jeśli zgodzicie się wyjawić nam istotne informacje, pozwolimy wam po prostu odejść-odparłem. Grey i Fenrir spojrzeli po sobie niepewnie. Jeszcze przez chwilę oboje milczeli. W końcu jednak odezwała się klacz.
-Hanken przeczuwał, że Yataar tak łatwo nie odpuści i już wcześniej ułożył sobie plan, którego jednak jej nie zdradził-powiedziała Grey.
-Co to za plan?-zapytałem natychmiast.
-W razie niepowodzenia Hanken planował szybki odwrót i skrycie się gdzieś w jaskiniach na Tsenkher. Przede wszystkim mieliśmy nie dać się złapać i sprawić, aby wrzawa nieco ucichła. Mieliście uznać, że daliśmy sobie spokój. Potem dopiero Hanken planował rozpoczęcia dalszych działań-powiedział Fenrir.
-Jakich?-spytała natychmiast Yatgaar.
-Tego nie wiemy. Hanken zachował wszelką ostrożność i nikomu nie zdradził dalszej części swojego planu. Przynajmniej tego, jak to ma dokładnie wyglądać. Mówił jednak, że będziemy starać się osłabić wasze szeregi poprzez krótkie ataki czy szerzenie wśród was niepewności-odparła Grey.
-Co mamy przez to rozumieć?-spytałem.
-Nawet my tego nie wiemy. Hanken powiedział to w dość tajemniczy sposób i samemu zastrzegł, że nic więcej nam nie wyjaśni- powiedział Fenrir.
-Macie coś więcej do powiedzenia?-zapytała Yatgaar.
-Nic więcej już nie wiemy-odparła Grey.
-Dobrze, przynajmniej tyle się dowiedzieliśmy-powiedziałem, po czym zawróciłem i zacząłem kuśtykać w stronę klanu. Yatgaar podążyła za mną.
-Hej! Obiecaliście nas wypuścić!-zawołał za nami Fenrir. Odwróciłem się w ich stronę.
-Po pierwsze, to mówiliśmy o tym, ale nie obiecywaliśmy wam, że odejdziecie. Po drugie, na pewno jeszcze nie teraz. Nadal możecie się nam przydać-odparłem, po czym ruszyłem dalej, głuchy na ich protesty. Zaraz też wysłałem kolejnego strażnika, by ich pilnował. Po dotarciu do klanu zignorowałem po raz kolejny pytania członków. Powiedziałem jedynie, że mają się pilnować i alarmować, gdyby zauważyli któregoś z poszukiwanych koni. Następnie, chcąc nie chcąc, wraz z Yatgaar musieliśmy pozwolić Nicko'owi zmienić nam bandaże. Nie zazdrościłem medykowi pracy, zwłaszcza, że cały czas był przez nas poganiany. Kiedy tylko oddalił się, zaczęliśmy wraz z Yatgaar rozmowę. Uznałem, że wszystko, co wiemy, powinniśmy obgadać tylko między sobą, dla bezpieczeństwa.
-Co o tym wszystkim myślisz?-zapytałem.
-Cóż, należy pamiętać, że mogli kłamać. Niewykluczone jednak, że mówili prawdę-odparła klacz.
-Trzeba zatem sprawdzić wszystkie możliwości-powiedziałem.
-Dokładnie. Musimy nadal ich pilnować, ale też przydałoby się wysłać kogoś do jaskiń.
-Jasne, to oczywiste. Trzeba tylko zdecydować, kto jest na tyle godzien zaufania. My sami nie damy rady tam pójść. Musimy zaś wysłać konie, o których wiemy, że Hanken na pewno ich nie przeciągnie na swoją stronę-powiedziałem.
<Yatgaar? Złożymy wizytę naszym przyjaciołom? XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!