Wiersze Mitregi bardzo się wszystkim spodobały. Kiedy skończyła, zabrałem głos.
-Jak widzicie, mamy w naszym klanie nową członkinię, która jest całkiem niezłą poetką-powiedziałem.
-I oto tyle szumu? Na co to komu wiedzieć? Z tego, co wiem, nie ma takiej rangi-powiedziała złośliwie Tenebris, wysuwając się naprzód z tłumu koni.
-Tenebris...!-odparłem, chcąc przypomnieć jej o tym, że Mitrega jest naszą nową członkinią i wypadałoby być dla niej miłym.
-Tak się składa, że zostałam szpiegiem, nie poetką-odparła z przyjaznym uśmiechem klacz.
-Po co? Wojna się skończyła, więc szpiedzy nie są nam potrzebni-powiedziała Tenebris.
-Mordercy też nie-syknąłem, posyłając klaczy karcące spojrzenie. Na szczęście więcej nic już nie powiedziała. Konie rozeszły się i zostałem sam z Mitregą.
-Czy jest jeszcze coś, o czym chciałabyś wiedzieć?-zapytałem.
-W sumie to nie, ale chciałabym poznać okolicę. Mogę?-zapytała klacz.
-Oczywiście, skoro jesteś członkinią klanu, możesz się swobodnie poruszać po jego terenie-odparłem. Mitrega już chciała się oddalić, ale zatrzymałam ją.-Ktoś powinien ci towarzyszyć. Niebezpiecznie jest chodzić samemu gdziekolwiek, zwłaszcza w okolicach Tsenkher-dodałem.
-Dlaczego?-zapytała zdziwiona klacz.
-To nowe tereny, zdobyte w czasie wojny ze Stadem Hańby. Nie wiemy jeszcze, czy i ile jest tutaj ludzi, drapieżników, czy innych zwierząt-powiedziałem.
-Rozumiem. Będę zatem musiała znaleźć kogoś do towarzystwa. Nie chcę niepotrzebnie ryzykować-odparła klacz.
-Ja mogę ci towarzyszyć-powiedziałem.
-Naprawdę? To wspaniale! Bardzo się cieszę! Chodźmy zatem-odparła Mitrega. Ruszyliśmy w stronę góry. Okolica nie nadawała się zbytnio do podziwiania. Był to tylko step z płynącą w oddali rzeką. Drogę urozmaicaliśmy sobie jednak rozmową. Niestety, niektórych rzeczy Mitrega choćby nie wiem co, nie chciała mi powiedzieć. Uszanowałem to jednak, bo każdy ma swoje sekrety, które wolałby zachować tylko dla siebie. W taki sposób dotarliśmy aż do podnóża góry. Wtedy przerwaliśmy naszą rozmowę. W oddali słychać było ludzkie głosy. Spojrzeliśmy w górę i spostrzegliśmy grupę ludzi schodzącą w dół. Musieliśmy czym prędzej zniknąć, inaczej czekałaby nas konfrontacja, która mogłaby się bardzo różnie skończyć.
-Ludzie-stwierdziła Mitrega.
-Tak, dlatego lepiej stąd chodźmy-odparłem. Odwróciłem się i ruszyłem biegiem. Spojrzałem za siebie, by upewnić się, czy klacz biegnie za mną. Po chwili zrównała się ze mną.
-Niestety nie unikniemy zauważenia. Na stepie jesteśmy widoczni jak na dłoni-powiedziałem do Mitregi.
-Co więc zrobimy?-zapytała.
-Możemy pobiec z powrotem do stada, ale okrężną drogą, aby nie doprowadzić ich do klanu, gdyby za nami ruszyli. Na razie jednak miejmy nadzieję, że zignorują naszą obecność-odparłem.
<Mitrega? Pisz co chcesz, możesz rozkręcić akcję albo jakoś to zakończyć, jak wolisz^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!