Gdy skończyłam pracę postanowiłam w końcu się porządnie wyspać. Położyłam się i prawie natychmiast zasnęłam.
- Mara, zostawiłaś nas - usłyszałam głos przyjaciółki.
- Laf? Gdzie jesteś? - zapytałam, a przede mną wyrosła nie wiadomo skąd moja stara przyjaciółka.
- Mara, zostawiłaś nas - powtórzyła klacz.
- Nie, to ojciec mnie zmusił, ja nie chciałam...
- Ale nas zostawiłaś, Mara.
- Chciałam wrócić, ale nie mogłam! Wybaczysz mi? - zapytałam, a do oczu zaczęły napływać mi łzy.
- Mara, zostawiłaś nas. Tego się nie wybacza.
- Naprawdę nie chciałam - zamknęłam oczy i skuliłam się.
- Obudź się, hej! - poczułam potrząsanie moim ciałem.
Otworzyłam oczy. Słońce leniwie podnosiło się na wschodzie. Tuż obok mnie stał mój wybawca - Mikado.
- Miałaś jakiś koszmar? cały czas mamrotałaś coś, płakałaś.
- Tak, ale to już przeszłość. Przynajmniej większość nocy przespałam. Czuję się dużo bardziej wypoczęta. Dzięki, że mnie obudziłeś.
- Nie ma za co - odparł ogier.
Wstałam, otrzepałam się, po czym zaczęłam jeść swoje śniadanie, w postaci kilku roślinek z torby, z którą nie rozstawałam się ostatnio w ogóle.
- Chcesz trochę? - zapytałam, kiedy spostrzegłam, że ogier, zamiast odejść przygląda mi się.
- Już dzisiaj jadłem, dzięki.
Zamknęłam torbę. Rozciągnęłam się trochę i ruszyłam w kierunku jeziora -- miałam wolny dzień.
- Gdzie idziesz? - zadał pytanie ogier.
- A, tak sobie pozwiedzać. Chcesz iść ze mną?
- Pewnie.
Zrównaliśmy się i pokłusowaliśmy nad jezioro.
<Mikado?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!