- Miło cię widzieć- powiedziałem.
- Z całym szacunkiem, ale nie wyglądasz najlepiej. Może teraz ja popilnuję ludzi?- zapytała.
- Właśnie to samo chciałem powiedzieć. To znaczy niekoniecznie dokładnie to samo, ale byłbym wdzięczny, gdybyś zechciała mnie zastąpić. Wrócę wieczorem na kolejną wartę, a jutro wyruszymy już w dalszą wędrówkę, więc nie będziemy musieli martwić się ludźmi- powiedziałem.
- Oczywiście, z chęcią zostanę tutaj i popilnuję tych ludzi- odparła Marabell. Pożegnaliśmy się więc. Klacz została na miejscu, a ja po cichu się oddaliłem. Na moje szczęście podczas mojej nieobecności w klanie nic się nie wydarzyło. Mogłem więc w spokoju się zdrzemnąć. Zignorowałem zdziwiony wzrok kilku członków klanu ( w tym Yatgaar) i poszedłem nieco w las, poszukując ciszy. W końcu zdołałem się na jakiś czas odprężyć
~~Kilka godzin później~~
Gdy się obudziłem, było już popołudniu. Poszukałem czegoś do jedzenia, a następnie upewniłem się, czy wszystko w klanie jest w porządku. Potem stwierdziłem, że mogę pomału iść do Marabell. Miałem nadzieję, że i dziś ludzie nic szczególnego ani niebezpiecznego się nie wydarzyło.
<Marabell?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!