Strony

8.11.2017

Od Khonkha do Marabell "Spokojna noc"

Zostałem na warcie sam. Nie chciałem, aby Marabell niepotrzebnie się męczyła, ale odniosłem wrażenie, że poczuła się urażona. Całą noc obserwowałem ludzi, którzy i tak niedługo po odejściu klaczy poszli spać. Za jedyną rozrywkę służyło mi oglądanie pięknego, gwieździstego nieba. Ewentualnie mogłem jeszcze patrzeć na płonące ognisko i podziwiać, jak co jakiś czas ludzie zmieniali przy nim wartę. Rano ledwo trzymałem się na nogach. Planowałem wrócić do stada i wysłać do pilnowania ludzi kogoś innego, może Marabell. Ja zamierzałem w tym czasie odpocząć. Jak na machnięciem czarodziejskiej różdżki, ledwo to pomyślałem, a usłyszałem cichy szelest. Po chwili pojawiła się Marabell.
- Miło cię widzieć- powiedziałem.
- Z całym szacunkiem, ale nie wyglądasz najlepiej. Może teraz ja popilnuję ludzi?- zapytała.
- Właśnie to samo chciałem powiedzieć. To znaczy niekoniecznie dokładnie to samo, ale byłbym wdzięczny, gdybyś zechciała mnie zastąpić. Wrócę wieczorem na kolejną wartę, a jutro wyruszymy już w dalszą wędrówkę, więc nie będziemy musieli martwić się ludźmi- powiedziałem.
- Oczywiście, z chęcią zostanę tutaj i popilnuję tych ludzi- odparła Marabell. Pożegnaliśmy się więc. Klacz została na miejscu, a ja po cichu się oddaliłem. Na moje szczęście podczas mojej nieobecności w klanie nic się nie wydarzyło. Mogłem więc w spokoju się zdrzemnąć. Zignorowałem zdziwiony wzrok kilku członków klanu ( w tym Yatgaar) i poszedłem nieco w las, poszukując ciszy. W końcu zdołałem się na jakiś czas odprężyć
~~Kilka godzin później~~
Gdy się obudziłem, było już popołudniu. Poszukałem czegoś do jedzenia, a następnie upewniłem się, czy wszystko w klanie jest w porządku. Potem stwierdziłem, że mogę pomału iść do Marabell. Miałem nadzieję, że i dziś ludzie nic szczególnego ani niebezpiecznego się nie wydarzyło.
<Marabell?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!