Strony

16.10.2017

Od Yatgaar do Khonkha ,,Oko w oko"

- A ty nie udajesz się na odpoczynek? - spytał zaciekawiony. Zamaskowując dobrze zmęczenie i lekkie znużenie tą rozmową, przybrałam łagodny wyraz pyska i odparłam obojętnym tonem:
- Tak, zaraz. - skubnęłam jeszcze źdźbło trawy, odwracając wzrok i wbijając go w bezkresne przestrzenie stepu. Nasłuchiwałam oddalających się kroków władcy, aż całkowicie ucichły. Wtedy przestawałam przeżuwać pożywienie i rozejrzałam się uważnie wokoło. Niemal cały klan pogrążył się już we śnie, zaś przywódca stał do mnie tyłem, z uniesionym łbem. W głowie zrodził mi się już plan, jednak po krótkim namyśle uznałam, że to nieodpowiednia pora. Jeszcze nie nadszedł czas. Musimy najpierw urosnąć w siłę i poczekać na odpowiedni moment. K*rwa, tylko czekać! - prychnęłam w myślach, ale uspokoiłam się i odeszłam na bok, by poddać się zmęczeniu.
*Nazajutrz*
Przed śniadaniem przenieśliśmy się na obrzeża pobliskiego lasu, gdyż stado ogołociło już nasze ostatnie miejsce postoju. Przywódca raczej nie miał zamiaru szybko wyruszyć w dalszą drogę. Faktycznie, były to dobre okolice. Po zjedzonym śniadaniu nasłuchiwałam po prostu czujnie, ignorując ból w boku, ale po jakimś czasie znudziła mi się ta warta. Zagłębiłam się w bór. Grzywa często czepiała mi się o gałęzie, cudem omijałam wystające ostre czubki. Kiedy wreszcie udało mi się wyjść na pole, gdzie drzewa rosły rzadziej, zamarłam. Kilkanaście metrów przede mną stało stworzenie ciemnej barwy, wpatrujące się we mnie intensywnie głodnymi, złotymi oczami. Samotny, wychudły wilk i klacz naprzeciwko siebie. Serce biło mi coraz szybciej, a ekscytacja rosła. Musiałam pierwsza wykonać ruch. Zarżałam nagle przenikliwie, skacząc do przodu, kładąc po sobie uszy i wysuwając przednie nogi w kierunku drapieżnika, prezentując pełną paletę moich możliwości. Najwyraźniej nie miał ochoty na konfrontację, odwrócił się więc na pięcie i zwyczajnie uciekł. Zaśmiałam się do siebie, gdy rozległ się tętent kopyt. Za mną pojawił się zdyszany Khonkh. Milczałam przez chwilę, zaskoczona.
- Nic się takiego nie stało... - rzekłam uspokajająco.
<Khonkh? Nie miałam za bardzo pomysłu też:/>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!