Wstrząsnęłam niedbale grzywą, po czym odparłam tajemniczym, ściszonym głosem:
- To nie ma ładnie wyglądać, czyż nie? - ogier chyba kiwnął lekko automatycznie głową, na co uśmiechnęłam się pod nosem. - Działamy pod przykrywką. Spotykamy się na uboczu stada, grupowo tylko w wyjątkowych sytuacjach. Rozkazy wydaję ja. - koń nadal wpatrywał się we mnie, analizując treść, która wkrótce miała się spełnić. - Reszty dowiesz się swoim czasie. - dodałam chłodno.
- Rozumiem. - mruknął Bush, by przerwać zapadłe między nami milczenie. Ziewnęłam, odprężając się i postanowiłam zakończyć rozmowę tym akcentem:
- Późno już. - o ironio, to przecież prawie środek nocy. Westchnęłam, przechodząc obok nowego zwolennika i stanęłam niedaleko klanu całkowicie pogrążonego we śnie. Zadowolona i usatysfakcjonowana, również zamknęłam oczy.
~Nazajutrz~
Rankiem udzieliłam Khonkhowi pomocy w wybudzaniu reszty. Niby drobna, niewiele znacząca czynność, a może mieć wielki wpływ na przebieg znajomości. Zależało mi, by coraz bardziej zacieśniać te więzy i zdobywać zaufanie władcy, jednak wiadomo, że nie zrobi się tego od razu, dlatego ważne było zacząć jak najwcześniej. Pasłam się spokojnie na obrzeżach stada, odgarniając uschłe liście i spod nich wybierając co smaczniejsze kęsy. Niestety, trawa traciła swoje letnie walory w konsekwencji przymrozków i niekorzystnych warunków. Jej pędy obumierały i poddawały się właściwie bez walki, a przynajmniej tak to wyglądało. Wtem usłyszałam blisko siebie czyjeś kroki. Ukrywając zaskoczenie i zachowując czujność, odwróciłam się do osobnika. Przede mną stał Brave. Mógłby zostać baletnicą. - pomyślałam.
- O co chodzi? - mruknęłam z wyższością.
- Jakie masz dla mnie zadanie? - wypalił od razu.
- Na razie do niczego się nie przydasz.
- Na razie, ile to może znaczyć? - rzekł z przekąsem, celowo przeciągając słowa. Prychnęłam.
- Na wszystko przyjdzie czas, więc poczekaj łaskawie na swoją kolej. Okazja się trafi.
<Bush Brave?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!