Strony

8.10.2017

Od Khonkha do Yatgaar "Ludobójcza ucieczka"

- Doskonale. Proponuję, abym to ja zajął się odwróceniem ich uwagi. Narobię jak największego hałasu, a potem trochę odciągnę tych ludzi. Ty zajmiesz się uwolnieniem siebie i Keppera, dobrze? Spotkamy się w klanie. Jest jednak jedna zasada: jeśli któreś z nas dotrze do stada, a drugiego nie będzie przez dłużej niż dzień, klan nie będzie dłużej czekał. Ci ludzie są zbyt niebezpieczni- powiedziałem, na co klacz pokiwała głową. Teraz każde z nas musiało postarać się niepostrzeżenie przeciąć swój sznur. Sięgnąłem po leżące najbliżej mnie ostrze. Było naprawdę duże, bo aż trzydziesto- centymetrowe, ale trochę tępe. Nie miałem jednak nic lepszego pod ręką. Postanowiłem skupić się na swojej części zadania. Yatgaar musiała poradzić sobie sama, ale byłem pewien, że da radę. Sznur był bardzo gruby. Po chwili do moich uszu dotarł dźwięk sygnalizujący, że zbliża się jakiś człowiek. Czym prędzej upuściłem ostrze i postarałem się stanąć tak, aby nie było go za bardzo widać. Spojrzałem na Yatgaar. Ona także stała jak gdyby nigdy nic, a jedyną rzeczą zdradzającą jej zdenerwowanie był jej ogon, którym nerwowo machała.
- Może lepiej zachowajmy spokój i zobaczmy, co on zrobi- powiedziałem do klaczy. W odpowiedzi ta lekceważąco prychnęła.
- Nie zamierzam bezczynnie stać i czekać- odparła.
- To jest rozkaz władcy- odpowiedziałem najbardziej poważnym głosem, na jaki było mnie stać. Yatgaar nie zdążyła nic odpowiedzieć, gdyż przed nami zatrzymał się człowiek. Być może nawet nie miała zamiaru odpowiadać. Kiedy jednak mężczyzna się pojawił, oboje staliśmy spokojnie.
- Niech, trzeba będzie to potem posprzątać. Wszystko z siebie zrzuciły i rozsypały- powiedział człowiek, po czym zawrócił z powrotem i sobie poszedł. Spojrzałem na Yatgaar, ale ta wróciła już do przecinania sznura. Także zacząłem to robić. Kiedy większość liny była rozszarpana, upuściłem ostrze i chwyciłem jej resztki w zęby, aby łatwiej mi było ją rozerwać. Po chwili byłem już niemal wolny. Na mojej szyi nadal wisiała pętla z kawałkiem zwisającego sznura, ale nie był on już przywiązany do drzewa. Odwróciłem się do Yatgaar. Lina klaczy także już niedługo miała się dać przerwać. Stwierdziłem, że poradzi sobie sama. Schyliłem się po ostrze, które postanowiłem zabrać ze sobą. Gdy ponownie się wyprostowałem, Yatgaar była już wolna. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Nie musieliśmy nic mówić, w końcu już wcześniej omówiliśmy plan. Klacz przysunęła się do drzewa, aby nie było widać, że nie jest do niego przywiązana. Już miałem zająć się swoją częścią klanu, gdy wtem usłyszałem rżenie. Przypomniało mi się, że gdzieś tutaj są jeszcze dwa konie. Nie ustaliliśmy, co z nimi robimy, a raczej co zrobi Yatgaar, w końcu to ona tutaj na razie zostanie. Teraz jednak nie było na to czasu. Wybiegłem zza maszyny i ujrzałem to, co wcześniej, czyli ludzi zgromadzonych wokół ogniska. Część z nich spała, inni śmiali się, jedli i rozmawiali. Na moje szczęście nie mieli przy sobie broni. Nigdy nie byłem dobry w skokach, ale tym razem nie miałem wyjścia. Na szybko ułożyłem plan, który wydawał się być idealny, ale wymagał skakania. Nie mogłem jednak zawieść. Zanim ludzie zdążyli się zorientować, rozpędziłem się i przeskoczyłem nad nimi i ogniskiem na drugą stronę. Postanowiłem maksymalnie wykorzystać okazję i nim człowiek, za którym wylądowałem, zdążył się podnieść, zadałem mu jak najmocniejszy cios tylnymi nogami. Następnie rzuciłem się do lasu. Biegłem przed siebie, aż znów usłyszałem za sobą dobrze znane warkot. Akurat w tym samym czasie wypadłem na nieco przerzedzony teren w lesie. Odwróciłem się, a tuż za mną pojawiła się jedna z mniejszych maszyn. Siedziało na niej dwoje ludzi. Widząc, że się zatrzymałem, zwolnili i zaczęli we mnie celować. Niewiele myśląc, podbiegłem do nich nim zdążyli zrobić cokolwiek więcej i zamachnąłem się przednimi nogami. Najpierw trafiłem w maszynę, ale nic się nie stało. Za drugim razem dało się słyszeć głośny hałas, a wokół rozprysły się ostre kawałki szkła. Trzeci raz trafiłem w kierowcę, który wypadł z pojazdu. Drugi z ludzi usiłował wystrzelić z broni, ale ponownie zamachnąłem się i uderzyłem go kopytem w głowę. Upadł bez ruchu do tyłu. Drugi z nich już się podnosił. Sięgnął po broń, którą miał na plecach. W tym samym momencie dało się słyszeć jeszcze jeden warkot. Pojawiła się druga maszyna z kolejną dwójką ludzi. To oznaczało, że Yatgaar musiała sobie poradzić z trzema, w tym jednym rannym. Człowiek z drugiego pojazdu wystrzelił do mnie, ale zrobiłem unik, przez co trafił jednego ze swoich towarzyszy.
- Cholera!- zaklął, podczas gdy jego kolega złapał się za ramię, z którego wystawało to samo coś, czym wcześniej strzelali do mnie i Yatgaar. Mężczyzna zaczął osuwać się na ziemię. Postanowiłem wykorzystać zszokowanie pozostałej dwójki. Przypomniałem sobie o ostrzu, które ze sobą zabrałem. Doskoczyłem do nich i najpierw, jak poprzednio, zaatakowałem kierowcę. Po chwili padł na ziemię bez życia. Następnie zadałem kilka szybkich ciosów jego towarzyszowi. Byłem tak nabuzowany energią i wściekłością, że zadawałem mu ciosy długo po tym, jak już zmarł. W końcu jednak opanowałem się. Byłem ubrudzony krwią, a wokół mnie leżały cztery ludzkie truchła. Czy czułem wyrzuty sumienia? Strach przed tym, czego się dopuściłem? Przerażenie? Zszokowanie? Bardziej czułem się, jakby dane mi było jeszcze raz przeżyć jedno z moich wspomnień. W końcu już kiedyś znajdowałem się w podobnej sytuacji. Wschodzące słońce oświetlało wtedy sylwetkę młodego ogiera, brudnego od cudzej krwi oraz trzy bezwładnie leżące na ziemi ciała. Potrząsnąłem głową, chcąc odgonić od siebie niepotrzebne wspomnienia. Skupiłem się na "tu i teraz". Wiedziałem, że według planu powinienem wrócić do klanu. Zapewne tak właśnie bym postąpił, gdyby powrót stanowił jakieś zagrożenie. Ostatecznie jednak na miejscu zostało jedynie troje ludzi, więc mogłem wrócić, aby upewnić się, że wszystko poszło zgodnie z planem. Jeśli nie znajdę tam Yatgaar ani Keppera, wrócę do Klanu Mroźnej Duszy- jak pomyślałem, tak też zrobiłem.
<Yatgaar? A co tam się będzie działo u ciebie? XD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!