Strony

8.10.2017

Od Khonkha do Marabell "Witamy w Klanie Mroźnej Duszy"

Pasłem się spokojnie, gdy wtem ujrzałem, że z lasu wychodzi jakiś koń. Z całą pewnością nie należał od do mojego klanu, natychmiast więc ruszyłem w jego stronę. Szedłem dość cicho, dodatkowo przybysz patrzył w przeciwną stronę, przez co o mało mnie nie staranował.
- Kom jesteś?- zapytałem bez ogródek.
- Nazywam się Marabell- odpowiedziała, jak się okazało, klacz. Mówiła głosem cichym i przestraszonym.
- Zdajesz sobie sprawę, że znajdujesz się na terenach Klanu Mroźnej Duszy?- zapytałem, na co Marabell jeszcze bardziej się skuliła.
- Nie miałam pojęcia- odparła.
- Spokojnie, nic ci się tu nie stanie. Jednak jako jego władca mam obowiązek uprzedzić cię, że albo musisz stąd odejść, albo do nas dołączyć- powiedziałem. Klacz nieco się rozluźniła, ale pozostała czujna. Nadal wydawała się też być lekko wystraszoną.
- Co musiałabym zrobić, aby dołączyć?- zapytała po chwili wahania.
- Opowiedzieć dokładnie kim jesteś, skąd pochodzisz- odpowiedziałem.
- Pochodzę ze stada, którego tereny znajdują się bardzo daleko stąd. Odeszła stamtąd, gdyż nie potrafiłam dostosować się do panujących tam zasad. Po pewnym czasie postanowiłam jednak wrócić, ale nie udało mi się odnaleźć drogi powrotnej. Zamiast tego trafiłam tutaj- opowiedziała Marabell. Nie miałem większych wątpliwości co do niej. Nie wyglądała na kogoś podejrzanego czy niebezpiecznego.
- Dobrze, w takim razie musisz jeszcze wybrać sobie stanowisko- odpowiedziałem. Mentalnie przygotowałem się teraz na jakże częste pytanie w stylu: "A jakie są?", ale nic takiego nie usłyszałem.
- Chciałabym zostać czujką, jeśli to możliwe- odparła klacz.
- Oczywiście. Masz może jeszcze jakieś pytania? Potrzebujesz czegoś?
- Właściwie to mam jedno ważne zapytanie. Czy są tutaj jakieś zasady określające, jak należy się zachowywać?- zapytała klacz. Przyznam szczerze, nie do końca zrozumiałem, o co jej chodzi.
- Zależy, co przez to rozumiesz. Wszyscy mamy się szanować i na siebie uważać. No i należy się słuchać władcy- odparłem.
- Czyli wszyscy mają mniej więcej takie sama prawa i obowiązki?- zapytała z radością Marabell.
- Tak.
- To wspaniale. W moim poprzednim klanie niestety tak nie było- powiedziała klacz, tracąc nieco humor na wspomnienie dawnego stada. Skoro tak na to reagowała, postanowiłem przynajmniej na razie nie pytać jej o nic więcej w tej sprawie.
- Pewnie chciałabyś teraz trochę wypocząć?- zapytałem.
- Tak. Co prawda już wcześniej trochę odpoczęłam, ale nadal jestem nieco zmęczona- odparła Marabell.
- Gdybyś miała jeszcze jakieś pytania czy wątpliwości, śmiało możesz mi się zapytać- odpowiadam, po czym oddalam się nieco. Schylam się i zaczynam skubać resztki pozostałej trawy. Jutro na szczęście wyruszamy na kolejną wędrówkę. Wyprostowałem się nieco i dla pewności poszukałem Marabell. Ze zdziwieniem dostrzegłem, że klacz zeszła z powrotem do podnóży wzgórza. No cóż, w końcu na razie nie zna tu nikogo, więc pewnie woli trzymać się z dala.
<Marabell?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!