Strony

27.09.2017

Od Yatgaar do Khonkha ,,Pod ciemną grzywą"

Wpatrywałam się w niezmierzone połacie stepu przeplatanego pnącym się gdzieniegdzie w górę młodym lasem. A wszystko to wyłaniało się nagle i niepostrzeżenie z linii horyzontu, niby taśmy produkcyjnej tych widoków znajdującej się hen, daleko przed nami. Chodź żaden zwierz oficjalnie nie zaszczycił mego pola widzenia swą obecnością, to uszy co raz wychwytywały różne obce, wysokie i niskie dźwięki, które czasem udawało mi się przyporządkować do konkretnego gatunku. Idąc trudniej było mi to zrobić; leżąc godzinami jako źrebię otoczone ze wszystkich stron resztą natury miałam więcej czasu. Westchnęłam cicho, ponownie kierując wzrok na krajobraz, a następnie przenosząc go na przywódcę klanu, od którego dzieliło mnie tylko kilka metrów, i na członków klanu, wiernie za nim podążających.
Miał to wszystko tylko z jednego powodu. Zdradził. Zabił. Wygrał.
Zamrugałam parę razy, obawiając się nieco moich myśli. Wzięłam głęboki wdech. Mogę to wszystko, to całe bogactwo mieć. Jeszcze nie jest za późno. Mongolia wciąż nie ochłonęła. Będzie potrzebne spore ryzyko, lojalni poddani, czas, a przede wszystkim szybkość działania. Mój umysł pracował na najwyższych obrotach, pochłonięty obmyślaniem spontanicznego szkieletu całego planu oraz mniejszych szczegółów.
- Yatgaar, dokąd tak pędzisz? - zapytał wtem Khonkh z nutką ciekawości. Spojrzałam na niego trochę nieprzytomnie.
- Tam gdzie wszyscy. Nad jezioro Uws. - odpowiedziałam. Nawet nie zauważyłam, kiedy moje nogi zaczęły poruszać się w szybszym tempie.
- Tyle to wiem, ale nie urządzamy wyścigów. - rzekł ogier. Zwolniłam. Odwróciłam po chwili głowę z obojętnym wyrazem pyska, powracając do poprzednich rozmyślań. Muszę mieć pewność, że się nie rozmyślę. Kątem oka zahaczyłam o idącego dumnie przywódcę. Zdradził. Zabił. Wygrał. Tylko tyle zrobił. Zacisnęłam zęby, przypatrując mu się z coraz większą dawką wrogości. W tym momencie ostatnie resztki sympatii zgniły doszczętnie i wydały owoc. Nienawiść.
Wkrótce stado zatrzymało się na postój na szczycie jednego z niewielkich pagórków porośniętych skąpą roślinnością, wystawiających łby niczym potężne walenie ku niebu. Pasłam się spokojnie w dole, z dala od innych koni.
<Khonkh? Królestwo twe pikne jest...*) Zniszczę je więc z rozkosząXDD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!