Kiedy wróciliśmy do klanu, podeszła do mnie La Vida.
- W końcu wróciłeś. Dziewczynki poszły się razem pobawić- powiedziała, witając się ze mną.- Któż to jest?- dodała, wychylając się zza mnie i kierując wzrok w stronę Marabell.
- To klacz, którą spotkaliśmy niedaleko. Była niesamowicie spragniona i wycieńczona. Daliśmy jej wraz z Iris pić. Postanowiłem, że może z nami zostać dopóki nie zregeneruje swoich sił- odpowiedziałem, także kierując spojrzenie na Marabell.
- To doskonały pomysł. Musimy pozwolić jej odpocząć i o nią zadbać. Może jest głodna?- powiedziała moja partnerka. Po jej słowach razem podeszliśmy do klaczy.
- Marabell, to moja partnerka, La Vida. La Vido, to Marabell- przedstawiłem je sobie. Obie skinęły głowami na przywitanie.- Uzgodniliśmy, że możesz zostać, póki nie wypoczniesz- dodałem po chwili.
- Może jesteś głodna?- spytała ją La Vida.
- Od bardzo dawna nie miałam w ustach nawet suchego źdźbła trawy- usłyszeliśmy w odpowiedzi. Zaprowadziliśmy więc klacz do miejsca, gdzie rosło najwięcej roślin. Suchorośla to co prawda nie są żadne rarytasy, ale lepszy rydz niż nic. Marabell rzuciła się na jedzenie, jakby nie jadła co najmniej z miesiąc. Wraz z moją partnerką także zjedliśmy trochę trawy.
- Możesz tutaj na razie zostać. Gdybyś miała jakieś kłopoty albo czegoś potrzebowała, wszyscy na pewno ci pomogą. Teraz muszę cię przeprosić, gdyż wraz z La Vidą musimy już iść- pożegnaliśmy się po jakimś czasie z Marabell. Klacz kiwnęła głową na znak, że zrozumiała. Nie bałem się jej zostawiać, gdyż w pobliżu było kilka koni.
- A gdybyś chciała jeszcze wody, musisz się przejść jeszcze kilka metrów w tamtą stronę. Tam trafisz na mały staw- dodała moja partnerka, wskazując Marabell odpowiedni kierunek. Klacz uśmiechnęła się w podzięce. Po tym wraz z La Vidą udaliśmy się na krótki spacer. Wracając, odszukaliśmy nasze dzieci. Robiło się coraz później, a, jak powszechnie wiadomo, noce na pustyni są bardzo zimne. Lemon Ash od razu z chęcią z nami wróciła, ale Chiyoko boczyła się trochę z powodu przymusowego powrotu. Kiedy wróciliśmy do klanu, dzieci natychmiast się od nas oddaliły.
- Pamiętajcie tylko, żeby teraz już nie oddalać się za daleko- upomniała je La Vida. Po dłuższej chwili podeszła do nas Marabell. Nie myślałem, że klacz nadal jeszcze tu jest.
- Czekałam na wasz powrót. Kiedy was nie było, tak sobie myślałam, czy nie mogłabym... dołączyć do tego klanu?- zapytała Marabell. Łatwo dało się zauważyć, jak mocno się stresowała.
- Cóż, jeśli chcesz, to oczywiście, że możesz. Klan Mroźnej Duszy z chęcią przyjmuje nowych członków. Musisz jednak wiedzieć, że jesteśmy starym stadem z długą tradycją i jeszcze dłuższą historią. Wyznajemy też zasady, których się konsekwentnie trzymamy. Wszyscy są bezwzględnie posłuszni władcy, zdrada jest surowo karana. Do tego oczywiście każdy ma szanować innych, w szczególności starszych oraz wyższych rangą. Pomagamy sobie nawzajem i pilnujemy się. Decydujesz się więc dołączyć?- zapytałem, chcąc się upewnić. Marabell musi wiedzieć, jak wygląda życie w naszym klanie, zanim zdecyduje się do nas dołączyć.
<Marabell? La Vida? Która zdecyduje się dokończyć?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!