Usłyszeliśmy krzyki Monte i Hany. Oboje natychmiast popędziliśmy do miejsca, z którego dochodziły. Gdy tam dotarliśmy, klacz odsunęła część zarośli, dzięki czemu z łatwością mogliśmy dostrzec znajdujące się na ziemi ślady. Jako iż wszędzie dookoła gleba była bardzo twarda, powstawanie jakichkolwiek tropów było niemożliwe. Jednak dotarliśmy w okolicę nieco bardziej wilgotną, dzięki czemu ślady się zachowały. Należały one do konia, to było pewne. Możliwe też było wyczucie zapachu Iris, więc musiały one należeć do niej.
- To na pewno są jej ślady- powiedział Amigo, wyjmując mi to z ust.
- Masz rację. W takim razie nie pozostaje nam nic innego, jak za nimi podążyć- odparłem. Ruszyliśmy więc we czwórkę. Po długiej wędrówce dotarliśmy do małego stawu. Trop urywał się na brzegu. Do mojego umysłu natychmiast wdarła się najstraszniejsza myśl. Chyba nie... utopiła się? To niemożliwe, tak nie mogło się stać. Na pewno!
- Czy ona...?- zaczęła niepewnie Hana.
- Nie, na pewno nie- przerwałem jej natychmiast.
- Rozejdźmy się dookoła i poszukajmy innych śladów- wydałem rozkaz. Wszyscy posłusznie go wykonali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!