- Z chęcią, świetnie się z tobą bawiłem. A co do niedźwiedzi, są duże, jeszcze większe, kiedy sprowokowane staną na dwóch tylnych łapach- powiedziałem. Ledwo wypowiedziałem ostatnie zdanie, a już tego pożałowałem. Nadira wyglądała na silnie przestraszoną.
- Spokojnie, rzadko atakują, chyba, że się je sprowokuje. A my nie chcemy tego przez przypadek dokonać, więc się wycofujemy. Na niedźwiedzie trzeba uważać, zwłaszcza, gdy mamy do czynienia z niedźwiedzicą i jej dziećmi. Może nas uznać za zagrożenie dla nich. Jednak bądź spokojna, na razie nie mamy się czego martwić- dodałem. Chciałem w wielkim skrócie przekazać klaczy wszystkie najważniejsze informacje o niedźwiedziach, aby zrozumiała, że są dość niebezpieczne i trzeba na nie uważać, jednak jeśli się ich nie prowokuje, to nie ma się czego bać. Poruszaliśmy się sprawnym i w miarę szybkim kłusem, więc niedługo zajęło nam odejście od "strefy zagrożenia". Wiedziałem, gdzie teraz znajduje się klan, więc nie martwiłem się o powrót. Tym bardziej, że stado nie wyrusza w dalszą wędrówkę, jeśli brakuje chociaż jednego członka. Chyba, że jego nieobecność została wcześniej ustalona, jak w przypadku miesięcznej podróży Amigo. Zdziwiło mnie więc, kiedy natknęliśmy się na ślady kopyt. Było ich zbyt wiele, aby uznać, że należały one do samotnego osobnika.
- Co to? To ślady naszego klanu? Przecież klan został daleko stąd. Myślisz, że się tu przeniósł?- zdziwiła się Nadira i zasypała mnie gradem pytań orz przypuszczeń. Mnie z kolei zadziwiła, ale i trochę rozweseliła jej nagła pewność siebie. Widać klacz nie zawsze była tak nieśmiała, choć nie przeszkadzało mi to. W końcu każdy jest inny.
- Nie sądzę- odparłem krótko.
<Nadira?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!