Kiedy Shere Khan zniknął mi z pola widzenia, nerwowo przestąpiłam z nogi na nogę. Nie czułam się już ani trochę bezpiecznie, więc uważnie nasłuchałam, jednocześnie rozglądając się co jakiś. Byłam tak czujna, że ciężko byłoby mnie teraz zaskoczyć, ale nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać i to ani trochę nie pomogło zachować zimnej krwi.
Usłyszałam końskie kopyta, więc nie potrafiąc wytrzymać dłużej w bezruchu, podkłusowałam do fryza, by uważnie mu się przyjrzeć. Nie zauważyłam żadnych ran, więc odetchnęłam z ulgą.
- Niedźwiedzie? - zapytałam ze zdumieniem - Nigdy nie widziałam niedźwiedzi... - przyznałam ciszej.
Nie śpieszyło mi się jednak, by je poznać, zatem ruszyłam za Shere Khanem, gdy ten podjął drogę powrotną.
- Jak wyglądają? Są bardzo szybkie?
Zapewne brzmiałam teraz jak mały, zaciekawiony źrebak, aczkolwiek wciąż nie przestałam się bać. Nie byłam też ciekawa. Uznałam, że warto nauczyć się czegoś o potencjalnym zagrożeniu na wypadek, gdybym jeszcze kiedyś się na nie natknęła. Pozostało mi mieć nadzieję, że nie będę wtedy sama.
- Hej... Co do wyścigu, moglibyśmy to jeszcze kiedyś powtórzyć. Oczywiście, jeśli tylko będziesz miał ochotę.
<Shere Khan?>
<Shere Khan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!