Stado jeszcze chwilę przypatrywało się nowemu członkowi, po czym powróciło do swoich rozmów i zajęć. Westchnęłam i odwróciłam pysk w stronę ogiera.
- Na razie zostawię cię w spokoju. - odeszłam powoli w stronę rzeki. Zza szarych chmur wyjrzało blade, nieśmiałe słońce. Po kilku minutach ośmielone odsłoniło całą swą złocistą tarczę, oświetlając zbawiennymi promieniami krajobraz po deszczu: wartki prąd przejrzystej wody Eg, poszarpane korony drzew z licznymi, rozwijającymi się pąkami, mokrą, płaską równinę pokrytą szczątkami drewna pochodzącymi od rosnącego nieopodal lasu, i moją ciemną, mokrą sierść. Podeszłam ostrożnie nad stromą skarpę nad rzeką i schyliłam pysk, stawiając jedno kopyto na dnie dla utrzymania równowagi. Zimna woda wspaniale zaspokoiła moje pragnienie. Skubnęłam trochę młodych liści z pobliskich krzaków, po czym wróciłam w pobliże stada. Edward Malligins pasł się dalej na połaci wyższej trawy. Wzruszyłam ramionami i zarzuciłam szyją. Weszłam w głąb klanu i rozmawiałam po trosze z Opium o Kallenie i innych różnych sprawach. Zawsze była dziwnie smutna, ale ostatnio nie można było określić, czy jej się pogarsza, czy polepsza. Przez resztę dnia odpoczywałam, powoli przeżuwając roślinność. Gdy zaczął zapadać zmierzch i ciemność powoli zasnuwała niebo, zapalając nikłe światełka pierwszych gwiazd i ujawniając księżycową tarczę, członkowie skupili się w grupie i zapadali kolejno w sen. Nowy ogier raczej nie miał chęci na przebywanie z innymi, więc spał parę metrów dalej. Jak zwykle stanęłam na obrzeżach by w razie czego ostrzec przed niebezpieczeństwem. Zamknęłam oczy, skupiając się na zaśnięciu. Zewsząd jednak docierały dźwięki nocnego życia i przyciągały mnie. Ciekawe tylko czemu. Nigdy nie zamierzałam się kryć w podziemiu. Może oni mnie ukrywali, ale ja nie.-pomyślałam i otworzyłam oczy. Otaczał mnie mrok, a na jego tle widniała czarna linia lasu, zaś za mną szemrała cicho i nieskończenie Eg. Samotny świerszcz wygrywał swoją serenadę, drzewa szeptały niewidzialną pieśń, a w oddali rozbrzmiewały odgłosy puszczyka. Zrobiłam krok do przodu i szłam instynktownie w kierunku tych głosów, zachowując czujność. Zamknęłam oczy, rozkoszując się ich harmonią, ale czyjeś kroki to zakłóciły. Odwróciłam się nagle, przygotowując do biegu, lecz w ciemności rozpoznałam to spojrzenie i charakterystyczną sylwetkę. Edward Malligins.
<Edward?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!