Strony

30.03.2017

Od Edwarda Malligins'a do Calipso (F) - ,,Bezsenna noc"

Tej nocy nie spałem za wiele. Mógłbym przysiąc, że właściwie w ogóle. Kiedy tylko zamykałem oczy, otwierałem je kwadrans później w samotni ciesząc się z przełamanej bezsenności i wypatrując pierwszych rumieńców świtu. Za każdym razem czekała jednak na mnie tylko gęsta, wszechobecna ciemność i cisza przerywana oddechami śpiących nieopodal koni oraz koncertem świerszczy. Chorobliwie obfity mrok, owijał się w okół mnie w taki sposób jakby czyhał na mnie i tylko czekał żebym za chwilę tylko się przewrócił. Ignorowałem to dziwne uczucie, obserwując czarnymi oczyma, martwe otoczenie. Jednym ruchem wstałem z soczyście zielonej trawy porastającą aktualne miejsce mojego odpoczynku. Ściółka pod ciężarem mojego ciała nie wyglądała już tak okazale, jak wtedy gdy pierwszy raz ją zobaczyłem, Strzepnąłem splątaną grzywę, w którą już zdążyły zaplątać się pojedyncze źdźbła na jedną stronę szyi i z rozgoryczeniem potarłem głową o przednią nogę starając pozbyć się z czarnego włosia, nieproszonych gości. Poprzestałem tarcia grzywą o kończynę, widząc, jak mizerne daje to rezultaty. Co prawda mógłbym prezentować się trochę lepiej, ale... Zresztą, kto mnie będzie w nocy widział? Wyprostowałem się i wypiąłem dumnie pierś, jakobym zaraz miał zostać uhonorowany jakimś orderem bohatera na który zresztą nawet nie zasługiwałem, i z wyniosłym grymasem na pysku spojrzałem w równie czarny co otaczające mnie stepy nieboskłon. Przywitała mnie tarcza północnego księżyca, którego barwy żółci i oranżu mieszały się w dziwną, acz piękną mieszankę. Poświata jego blasku wpadała wprost w rosnące w pobliżu drzewa, gdzie spotkałem Calipso. Pogrążone były one w śnie, a ich cienie łączyły się i tworzyły na ziemi rozmaite kształty. Niszczył je wiatr, którego podmuchy niekiedy były tak silne, iż poruszały słabszymi gałęziami. Powietrze było przyjemnie chłodne, co pozwalało odetchnąć po gorącym dniu. Rozkoszując się tą chwilą, lekko podniosłem pysk do góry, a moja długa, równie czarna, co ta noc grzywa mimowolnie zdmuchnięta została wzdłuż kłębu. Poruszała się delikatnie, jak liście na wietrze. Niechętnie ruszyłem przed siebie przyglądającą się każdemu źdźbłu trawy, jakby było rzeczą najistotniejszą we wszechświecie. W tym miejscu panowało coś, na co tylko raz natknąłem się w swoim życiu. Harmonia. Identyczna, jak w Darhanie. Niby otoczenie, jak otoczenie - nieliczne ptactwo przyglądające mi się z drzew, robactwo wiodące swe życie w trawach. Lecz tutaj, jak i tam było to jakby trochę inaczej. Bardziej wyjątkowo. Udałem się wydeptaną przez inne konie ścieżką, wijącą się między trawami. Teraz było słychać tylko cykanie świerszczy. Nagle do moich uszu dotarły czyjeś kroki. Był ciche, dlatego domyśliłem się, że koń znajduje się daleko, lecz rozejrzałem się dookoła z zaciekawieniem. Z daleka zauważyłem, że to pogrążona w zamyśle Calipso. Machnąłem ogonem i już miałem do niej podejść, kiedy to samica w końcu mnie dostrzegła i sama skierowała się w moim kierunku.
- Hej. - klacz przywitała się ze mną, choć zauważyłem, że wsłuchuje się teraz w odgłosy wydawane przez naturę. Sam postanowiłem ich nie zagłuszać i skinąłem głową, wsłuchując się wraz z nią. Przez zaledwie kilka minut staliśmy wspólnie w milczeniu, po czym klacz odezwała się do mnie. - Nie możesz spać? - Spojrzałem na nią.
- Nie. - Odparłem, unosząc lekko prawy kącik warg. - Często miewam problemy ze snem za to piękne otoczenie dobrze mi robi. - Wyjaśniłem, nabierając w płuca świeżego powietrza. Właściwie nie okłamałem klaczy. Ciężko przychodzi mi sen już od czasów źrebięcych, kiedy zamiast tak jak teraz, słuchać koncertu natury, wysłuchiwałem sprzeczek matki z ojcem. Nawet jeżeli w nocy oddalali się ode mnie i dopiero wtedy się kłócili - wszystko słyszałem, dlatego zamiast bezskutecznie próbując poddać się snu, wstawałem i bezszelestnie oddalałem się od nich. Zwykle wracałem rano i zastawałem rodziców śpiących. Zastanawia mnie czy kiedykolwiek zauważyli, że mnie nie ma. - A ty? Też nie możesz spać? - zagaiłem.
- Chciałam się przejść. - odpowiedziała dereszowata klacz, na co pokiwałem łbem. Przepadałem za nocnymi przechadzkami.

[Calipso?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!