Zmartwionym wzrokiem wodziłam za oddalającym się partnerem. Coś w jego ruchach nie dawało mi spokoju, a znikanie czasem w niewyjaśnionych okolicznościach wcale nie podnosiło mnie na duchu. Coś jest nie tak. Bardzo nie tak. Dlaczego nie chce mi o tym powiedzieć? Jeżeli miał zamiar mnie nie martwić, to jego działanie ma odwrotny skutek. Westchnęłam, kierując się do podwładnych. Wszyscy zajmowali się swoim życiem, nieświadomi gonitwy myśli w mojej głowie. Czy w swoich idealnych życiach myśleli czasem nad tym, czy nasze jest również idealne, czy nic się nie dzieje? Muszę się czegoś dowiedzieć. On najwidoczniej nie chce się podzielić ze mną żadnymi informacjami. Komu ufa bardziej niż mi? Komu prędzej zwierzyłby się ze swoich medycznych problemów? Przystanęłam, wpatrując się w grupkę koni z ziołami w pyskach. Mint, musiał pójść do głównego medyka, takiego, którego najlepiej zna. Rozejrzałam się w poszukiwaniu bladego pyska. Nienawidzę siebie za to, ale chyba będę musiała pójść i się jej zapytać. Zwyczajnie podejść i zadać pytanie, czy mój partner przypadkiem nie jest poważnie chory. Przecież mam prawo do tej wiedzy... Prawda? Najwyżej zostanę wyśmiana za bezpodstawną histerię, albo okaże się, że to coś niewinnego. Mivana, czemu ty zawsze jesteś taka pesymistyczna? Ujrzałam w końcu jedną z klaczy, którą znałam tak dobrze, że potrafiłabym z każdym detalem odtworzyć jej oblicze z pomocą piasku i patyka. Potrzebujesz trochę więcej optymizmu. Może kiedy Ava wróci z polowania weźmiesz u niej lekcje? Czy optymizmu da się nauczyć? Na Księżycową Klacz, byłabym strasznym psychologiem...Już widziałam zadowolenie Mint z mojej obecności. Stępem, by nie wzbudzać zbędnego zainteresowania, podeszłam do medyczki.
- Mint, czy mogłabym cię prosić o rozmowę na osobności?
<Mint? Tak, wciąż jeszcze żyję i powoli będę próbować ożyć jeszcze bardziej>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!