Chodziłem spokojnie po lesie i patrzyłem na te śliczne malutkie kwiatki jak szarzeją się i opadają w dół. Były jak członkowie naszego klanu licząc wszystkie pory roku: na początek rodzą się, dorastają, po czym starzeją się, szarzeją lekko i umierają. Jednak w następnym roku znów rozkwitają nowe pączki i wszystko zaczyna się od początku. I gdy tak sobie spokojnie spacerowałem usłyszałem czyjeś kroki. Co gorsza, nie brzmiały jak kopyta, a raczej łapy! Po chwili zauważyłem cień stworzenia. Zacząłem biec, ale zwierzę rzuciło się dosłownie na mnie. Zadrapało mi nogę, piekło z bólu. Przewróciłem się więc na ziemię. Zacząłem krzyczeć na pomoc. I tak nikt nie przybiegł. Powoli zacząłem przyglądać się stworzeniu. Był to wilk o ciemnej sierści i żółtych oczach. Wpatrywał się w moją ranę. Nagle usłyszałem dziwny, ale znajomy odgłos. Był to koziorożec władcy Klanu. Najwyraźniej chciał mi pomóc. Zwierz szybko zareagował. Rzucił się jak stary głodny koń na źdźbło trawy. Koziorożec krzyknął, żebym mu pomógł, więc szybko pogalopowałem na miejsce gdzie stał. A przynajmniej próbowałem, w końcu nadal noga nie pozwalała na zbyt wiele. Zanim dobiegłem zjawiła się ćwierć stada, usłyszała bowiem krzyki i warczenie głodnego stworzenia. Boroo, bo tak się nazywał, szybko stracił siłę na dalsze bronienie się. Na szczęście najlepsi wojownicy z tej ćwierci stada pomogli mu. Mnie zaś pomogli dojść do medyka Sarit i Etsiin. Moim medykiem została Mint, ponieważ najlepiej potrafiła leczyć.
<Mint? Ten Prestiż, zostałaś wybrana xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!