Strony

7.11.2019

Od Shiregt'a do Mivany ,,Rysa na ideale"

— Hej, kochanie. - podkłusowałem radośnie do jeleniowatej klaczy pasącej się spokojnie w samotności i sprzedałem jej całusa w ganasz. Miv, wciąż mając na oku naszą córeczkę ścigającą zawzięcie niesione podmuchami wiatru kolorowe liście, odwróciła głowę w moją stronę; uśmiechnęła się lekko, lecz mimo to ton jej wypowiedzi był zdecydowanie surowszy:
— Nie było cię cały ranek. - mruknęła z odrobiną wyrzutu, starając się udawać całkowitą obojętność, jak niewzruszony strażnik doglądający skarbu. Westchnąłem cicho z nieco przebiegłym, wciąż pogodnym wyrazem pyska.
— No, mam nadzieję, że wybaczysz mi kiedyś ten straszny nietakt. - odparłem z nutą pretensji, przysuwając ku partnerce torbę pełną jagód goji. Ostatnie w tym sezonie. Na reakcję nie musiałem długo czekać. Kamienna kurtyna ostatecznie opadła z oblicza mojej ukochanej, aczkolwiek jak zwykle ostatnie słowo musiało należeć do niej:
— Zabrałeś mój worek. - oznajmiła dość sucho, po czym jednak dodała pełnym miłości tonem: - Dziękuję. - przysunęła w moją stronę część przysmaku. Uśmiechnąłem się, w milczeniu biorąc do pyska pierwszy owoc, po czym z czułością zetknąłem swój łeb z klaczy. Ku mojemu uradowaniu, odwzajemniła gest. Gdy wreszcie się od siebie odkleiliśmy, spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy. Spotkały się dwa różne spojrzenia, mające przynajmniej jedną wspólną cechę: ogrom szczęścia. Jednak będąc szczerym, istniały drobne różnice w jego ilości, w jednym z nich czaiło się ziarno zmartwienia.
Zwróciłem wzrok ku małej, kochanej, myszatej postaci. Trudno było za nią nadążyć, bowiem była niezwykle energicznym i ciekawym świata źrebięciem; poza tym wyróżniała się inteligencją i otwartością. Stopień tego ostatniego bywał nawet niepokojący...Klaczka była wręcz wzorem dziecka pary królewskiej. Każdy, kto na nią patrzył, nie mógł się oprzeć uczuciu zachwytu, a ja jestem chyba najdumniejszym ojcem na świecie. Moa miała tylko jedną, jedyną wadę, i niestety był to defekt, którego nie dało się w żaden sposób naprawić. Nienawidziłem serdecznie tej myśli z tyłu głowy, burzącej idealną rodzinę, lecz nie potrafiłem się jej pozbyć. Jest jedynie księżniczką. 
Ale najważniejsze, że Mivana jest szczęśliwa. To się dla mnie liczy.
~A few days, weeks (?) later~
Przyglądałem się z uwagą córce, z zaciętą miną uparcie uderzającą kopytami w pień młodego drzewa. Widziałem w jej oczach pasję, z jaką oddawała się tej czynności, chęć do nauki, sumienność. Ma to po babci, albo po matce. - pomyślałem, uśmiechając się blado. Śledziłem każdy cios klaczki, rzucając od czasu do czasu jakieś rady, również w pełni angażując się w trening. Nie wiem przecież, ile zostało mi czasu; powinienem go dobrze wykorzystać.
Wyrwałem się z zamyślenia, całe szczęście, bowiem źrebię wykorzystało moją nieuwagę i zaczęło gonić za wiewiórką, uderzając w kolejne drzewa i krzewy. 
— Moa! - moje wezwanie wystarczyło, by przywołać córkę do porządku. Zawróciła i stanęła przed moją osobą.
— Dobrze, świetnie dzisiaj ćwiczyłaś. Teraz wykorzystaj nabyte umiejętności w walce. Spróbuj mnie odepchnąć. - młoda ustawiła się naprzeciwko z westchnieniem, zamarła na chwilę w bezruchu, po czym ruszyła na mnie i uderzyła przednimi kopytami z całej siły. Złamałem się przy trzecim kopnięciu. Nietrudno było jednak zauważyć, że bezpośrednia konfrontacja sprawia jej mniej przyjemności niż same ćwiczenia. Nie miała w sobie męskiego żaru walki...Ziarno zmartwienia, mając korzystne warunki, zaczęło szybko i bezlitośnie kiełkować. Jaki będzie ze mnie ojciec, który nie odchowa, a może i nie zobaczy następcy tronu? Co, jeżeli to moje jedyne dziecko, jedyna, zmarnowana szansa? 
— Tato...? - usłyszałem nieśmiały głosik, pełen niewypowiedzianych słów. Cała jej postawa wyrażała kilka z nich: Co zrobiłam nie tak...?
Nie, STOP. Moa nie jest z całą pewnością "zmarnowaną szansą". Wystarczyło spojrzeć na tę zdolną istotkę, by wszystkie wątpliwości odeszły chwilowo precz.
— Ach, zamyśliłem się. Wspaniale, robisz duże postępy. - oznajmiłem z uśmiechem, czule trącając małą nosem.
<Mivana?>

1 komentarz:

  1. Shiregt: Ma raka
    Też Shiregt: Przejmuje się płcią swojej córki i nie potrafi się z tym pogodzić
    Chyba jakieś powikłania po terapiach czy coś

    OdpowiedzUsuń

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!