Strony

11.09.2019

Od Tanga do Mint. „Jak zabójca... Z ofiarą... 18+”

To był ten czas, kiedy niebo wreszcie się oczyściło, a promieniste słońce ogrzało moją bujną grzywę. Poczułem ulgę, kiedy właśnie na jedną chwilę zostałem sam, jednak w mojej głowie nadal siedziała iskra zamyślenia i zakłopotania. Rozmyślałem o tym, co się stało a dodatkowo o moich poprzednich przeżyciach. Jak bardzo trudziłem się o jedzenie, jak trudno było mi bronić innych osób. Boże... Co się ze mną dzieje? Jeszcze wczoraj byłem koniem, który by ratował piękną damę w opałach, a teraz sam się na nią wyjebuje... Gorzej być nie może... Czyżby?
Zacząłem nucić piosenkę, którą pamiętałem do dzisiaj... Skąd? Nie mam pojęcia. Czułem, jak napływa we mnie adrenalina i chęć do życia, śpiewałem ją na spokojnie, bez nerwów. Piosenka uspokoiła mnie na tyle, że usłyszałem śpiew ptaków, taki prawdziwy śpiew, jak melodyjka śpiewana przez dzieci z domieszką kołysanki śpiewane przez matki. Przymknąłem oczy i z wielką przyjemnością wsłuchałem się w odgłosy natury, wszystko, co z siebie wydawała, było istnym rajem, tak jakbym właśnie trafił do nieba. Słyszałem najmniejszy szmer, chodzące mrówki, szeleszczące liście i... Nieznajomy mi głos?
-Ładnie śpiewasz- odpowiedziała osoba.


-CO DO KUR*WY?!- Odskoczyłem wystraszony, cała magia zniknęła szybciej, niż się pojawiła. Moje serce biło intensywnie, ale z dystansem, zauważyłem znajomą mi klacz... Coś we mnie zabiło i to tak intensywnie, że mógłbym nawet popełnić samobójstwo w tej chwili, czułem się oszołomiony wyglądem klaczy... Jakby właśnie przede mną stanęła sama bogini koni... Mój oddech był nienaturalny, Mint jeszcze coś do mnie mówiła, ale nic z tego nie rozumiałem... Ona zaczęła chodzić wokół mnie, widocznie sprawdzając, czy moje parametry życiowe jeszcze jakkolwiek funkcjonują. W tym momencie coś mnie ostrego napadło, ugryzłem klacz w nogę tak intensywnie, że polała się jej krew. Usłyszałem tylko krzyk, krzyk jak z horroru... Swoim wielkim cielskiem przewróciłem ją na ziemię, oddychając bardzo niespokojnie, widać, że jeszcze próbowała ze mną walczyć... Jednak po chwili jakby ją też... Coś napadło, coś dziwnego, jej oddech był bardzo nienaturalny, odrobinę podobny do mojego. Zaczęło się, zarżałem intensywnie na tyle, że z mojej końskiej paszczy wydobyła się ślina. Klaczy udało się wstać, ale nie dałem jej za wygraną... I nie tylko ja! Tylko czułem jak mój naprężający się penis, właśnie zawitał. CO SIĘ ZE MNĄ DZIAŁO?! Zacząłem intensywnie wykonywać ruchy, kiedy tylko ją dopadłem, zaczęły się niewielkie igraszki, kończąc na istnej apokalipsie! Czułem jej ból, ale również fascynacje... Czułem jej podniecenie! Nie byłem skoncentrowany na niczym, tak jakby cały świat się wyłączył i przestał istnieć. Nic już nie słyszałem, nawet ptaków... Jedynie co czułem to ogromną przyjemność, której nigdy nie doświadczyłem, poczułem ulgę, kiedy tylko sperma zalazła trawę. Mój wytrysk był tak obfity, że deszcz by się przy nim chował. Co ja narobiłem...?

Mint? XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!