W gęstwinie drzew i krzewów zauważyłam białą postać wpatrującą się w niebo. Bez zastanowienia podeszłam do niej, a pysk mój przeciął uśmiech niepohamowanej radości.
- Lumino - jakby chciałam się upewnić. Wtuliłam się w jego miękką grzywę. Pachniała tak znajomo.
- Mivana. W końcu znudziła ci się wędrówka po świecie? - jego ton jaki oczy wyrażały obojętność, choć dobrze wiedziałam, że to wszystko jest podszyte szczęściem.
- Nic się nie zmieniłeś - odparłam, ignorując jego przytyk i odsuwając się o krok - U ciebie wszystko po staremu?
- Leżeli liczyłaś, że po powrocie zastaniesz gromadkę bratanków, to muszę cię rozczarować.
Prychnęłam rozbawiona, czochrając mu kępkę włosów opadających na czoło.
- Gdybym chciała mieć bratową, to bym już dawno zaczęła pomagać ,,zrządzeniom losu".
Przez chwilę stałam w milczeniu, zastanawiając się, jak przekazać mu wieść o moim partnerstwie.
- Liczysz włoski z mojej sierści? - pytanie przywróciło mnie do prządku.
- Nie, po prostu... Shiregt i ja zostajemy parą. Chciałam, żebyś dowiedział się o tym pierwszy.
Ogier uśmiechnął się, szturchając mnie w bok. Nie byłam przyzwyczajona do tak ekspresywnego wyrażania emocji przez niego, jednak nie analizowałam tego zbytnio.
- No w końcu! - nie byłam pewna, czy bardziej cieszy go fakt spełnienia moich marzeń, czy koniec jęków i zachwytów, które na niego wylewałam.
Mimo wszystko euforia porwała również i mnie.
- Nie mogę w to uwierzyć - poczułam, jak oczy mi wilgotnieją od nadmiaru emocji - Ale na skraju lasu zostawiłam pewnego ogiera, który zdążył już pewnie zwołać cały klan i zorganizować imprezę...
- Chodźmy więc - odparł krótko.
Droga upłynęła nam na przekomarzaniu się i wymienianiu uwag. To była jedna z tych rzeczy, za którymi najbardziej tęskniłam.
<Lumiś? Nie spodziewałeś się, co?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!