Strony

2.07.2019

Od Mint Trening #2 „Krwiożercze suszenie jadaczki”

Dzisiejsza noc była nieco zimniejsza niż w pierwszym dniu treningu. Zima już wyraźnie dawała znać o swoim panowaniu, chlubiąc się, jak bardzo potrafiła nas udupić swoimi kaprysami. Idealna pora na trening i o niczym innym nie marzę jak tylko poślizgnąć się na pierwszym lepszym zalodzonym kawałku. Podczas tego walczenia o sprawność nie zamierzałam sama się męczyć, więc w formie zemsty za to, że Ledno wczoraj sobie spokojnie spał, kiedy ja biegałam w pocie czoła, obudziłam go. Dobitnie mówiąc to, nie jest takie okrutne, przecież będzie mógł sobie... porozciągać skrzydła, prawda? Coś jednak czuję, że powita mnie urocza mimika na ptasim dziobie Lenda. W końcu, który pan nie wygląda słodko, gdy się złości?
-Widzę, że świetnie się bawisz w moim towarzystwie, w końcu tak bardzo mnie potrzebujesz..., ale powiem ci, że jeśli nie dasz mi spać, za chwilę będę martwy- powiedział z przekąsem.
-W śnie jak po śmierci też tracisz świadomość jakby nie patrzeć- wyszczerzyłam się- Więc chyba czy umrzesz na prawdę, czy może na niby nie robi ci zbytniej różnicy?
-Dobra, poddaję się. Co chcesz robić? Może marzy ci się gwałcenie drzew niczym Mivanie... i ostatnio Shiregtowi?
-Liczyłam na to, że podsuniesz mi pomysł. Sensowny pomysł- przewróciłam oczyma.
-Zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, proponując ci jakże interesujące spotkanie z rośliną- gdyby mógł, zapewne uśmiechnąłby się szeroko, prezentując szereg swoich pięknych zębów, których nie ma. Jak miło, że troszczy się o moje zdrowie psychiczne i ich nie ma, bo mogłabym nie przeżyć tego jego krwiożerczego suszenia jadaczki. Nie chcąc czekać, aż znowu palnie jakimś błyskotliwym tekstem, odrzekłam.
-Biegnę. Licz sekundy. Do tamtego drzewa- tym razem pragnęłam potrenować bardziej szybkość niż wytrzymałość jak wczoraj, jednak nadal tym samym sposobem. Jeszcze się zdążę potem wykazać kreatywnością w kolejnych dniach. Jeszcze tyle męczenia się przede mną.
-Chyba minuty- jego ostatnią uwagę przed rozpoczęciem przeze mnie biegu, puściłam mimo uszu.
Ruszyłam przed siebie, wyciągając kończyny jak najdalej. Zacisnęłam zęby niedaleko drzewa. Jestem tak blisko, teraz tylko przekroczyć linię mety. Jak się okazało później, nie raz dane mi ją było dzisiejszej nocy przekroczyć...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!