Wspinaczka
po górach była dosyć wyczerpująca i po niej nie miałam, już siły na
dalszy trening, a poza tym był, już wieczór. Postanowiłam wrócić do
klanu i pójść spać.
~ Następnego dnia ~
Kiedy się
obudziłam, miałam dużo więcej ziły i mogłam kontynuować swój trening.
Chwile myślałam, jak miał wyglądać, aż w końcu wymyśliłam, że zrobimy
sobie małe zawody z Limoni. Wystawię wszystkie moje umiejętności na próbę. Czy mi się uda? - czas pokaże.
Zatem
nie zamierzałam z tym zwlekać, jednak dobry tor przeszkód musiał być
solidnie przygotowany. Zatem rozplanowałam sobie w głowie, jak mniej
więcej ma wyglądać. I trzeba znaleźć do tego dobre miejsce. Rozejrzałam
się po okolicy i zauważyłam kilka nagich drzew, z którym
jedno miało, dość wysuniętą gałąź i nie była ona, aż tak wysoko. Dalej
było lekkie wzniesienie. Wprost idealne warunki do ćwiczeń. Pierwsze z Limoni
będziemy biegły do drzew. Zrobimy między nimi slalom i pobiegniemy do
górki, gdzie będą na nas czekały kłody, które będziemy taszczyć na sam
szczyt. Może nie była to zbyt długa trasa, ale przygotowania wymagały
też trochę pracy. Zaczęłam, więc poszukiwania niezbyt ciężkich kłód.
Pierwsza leżała w zasięgu mojego wzroku — szybko przyciągęłam
ją na miejsce. Potem rozejrzałam się za drugą. Pokłusowałam kawałek i
zauważyłam niedużą kłodę. Zrobiłam z nią to samo co z poprzednią. Teraz
trzeba, już tylko wyznaczyć linię startu i mety. Tak też zrobiłam — tor
przeszkód był gotowy. Trzeba, jeszcze poszukać Limoni. Pocwałowałam, więc po okolicy — nie było jej. Następnie pogalopowałam w okolicę jeziora Chirgis — niestety bez powodzenia. Nie wiedziałam, już gdzie mam jej szukać.
- Erina? - zapytał ktoś, kogo głos przypominał Limoni. Wkrótce okazało się, że to była ona.
Ucieszyłam się i podeszłam do niej.
- Limoni chciałabyś wypróbować mój tor przeszkód? - zapytałam.
- Znowu chcesz ze mną przegrać? Mimo to przyjmuję wyzwanie.
Zatem popędziłyśmy do miejsca startu.
- Trzy, cztery.... START
Wyścig rozpoczął się.
Moja towarzyszka na pierwszym odcinku prześcigała mnie, lecz potem
dogoniłam ją. Dalej szłyśmy łeb w łeb. Na ostatniej prostej nikt nie
miał przewagi, lecz dopiero pod sam koniec o mały włos przegoniłam
antylopę.
Byłam z siebie zadowolona. Wykorzystałam te kilka dni treningu.
Zaliczone.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!