Strony

9.07.2019

Od Cardinaniego do Naris „Szczęście w nieszczęściu- czyli plan na biznes i ptaszek większy niż własny”


Kolejna klaczka z burzą hormonów i mocną osobowością? To brzmi jak dobry materiał na założenie przedszkola dla trudnych, samobójczych źrebiąt. Szkoda, że dzieci tak szybko dorastają, bo Risa i Mivana też by się zaliczyły... Swoją drogą to też mógłby być sposób na biznes...
 Uśmiechnąłem się tajemniczo do latorośli. Skoro tak bardzo pragnęła się utopić, byleby nie opuściła jej własna duma... Zaraz, zaraz... czyżbym zapomniał o tym, że marzenia się nie spełniają?  Cóż... bywa malutka- przeżyjesz jeszcze dzisiejszy dzień.
 -Gdyby nie był całkowicie pewien, że marnie zginiesz, to nawet by do ciebie nie podchodził, bo chciałbym zauważyć, że jesteś jego przeszkodą w rozkoszowaniu się roślinnością- usłyszałem za sobą głos jakiegoś niezidentyfikowanego towarzysza- Jako pomocnik medyczki nie zamierzam jej  podkładać kłód pod nogi brakiem pomocy, zanim dojdzie do gorszych rzeczy. Pozwólcie, że będę uczestniczył w wydostawaniu jej z... tej wody- chwilę później było mi dane ujrzeć sylwetkę tajemniczego stworzenia, który okazał się  dość dużym błotniakiem stawowym, na pierwszy rzut oka budzącym grozę. Widać, że jakaś 'klacz' po kastracji zatęskniła za swoim  ptaszkiem, ale stwierdziła, że tamten był za mały, więc przygarnęła ptaszysko, które w dodatku lata nie tylko między nogami. Oh, to nie był chyba śmieszny żart.
 -Wy... Pedofile!- krzyknęła, krztusząc się i charcząc z powodu cieczy dostającej się jej do płuc. Pyskowanie nie było najlepszą z opcji do wyboru podczas topienia się. W końcu jednak opamiętała się i zaczęła rozpaczliwie machać kończynami i  w sumie ciężko było stwierdzić czy próbuje uratować swoje życie, czy nadszarpniętą dumę, a może i jedno i drugie. Ja (ku mojemu skonfundowaniu), musiałem zanurzyć się w jeziorze, przekonując samego siebie, iż przeżyję ten dzień, pomimo latania jak wariat za w dodatku nie moim źrebięciem. Podszedłem do klaczki, a zadanie 'pomocnika medyczki' polegało na uczestniczeniu w umiejscawianiu jej na moim grzbiecie i pomaganiu mi w tej czynności. Młoda  na szczęście bardzo szybko przestała się opierać, rozumiejąc niebezpieczeństwo sytuacji. Szkoda, że dopiero teraz. Heh, jedyna nić szczęścia w nieszczęściu. 
<Naris? No pokaż co tam planujesz>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!