Strony

21.06.2019

Od Virginii-Seria treningowa #3

Szybkość szybkością, zwinność zwinnością, kamuflaż kamuflażem, ale jest przecież coś jeszcze-myślałam, przechadzając się po lesie. I w końcu to znalazłam. Było nawet lepiej, niż się spodziewałam, bo trafiłam na trzy młode drzewa od razu. Pierwsze przewaliłam dość szybko, dopiero przy drugim napotkałam lekki opór. W końcu jednak i ono mi się poddało. Największy problem miałam przy trzecim. Opadłam z sił, a ponadto to drzewo było solidniejsze od pozostałych, już na pierwszy rzut oka. Większość pewnie właśnie z tego powodu rozwaliłaby je na początku, ale ja nie należę do większości. Zostawiłam je na koniec, aby mój trening był jeszcze cięższy, a przez to lepszy. Znów czułam, jak moje ciało się męczy i zaczyna mieć już dość, ale nie poddawałam się. Raz za razem uderzałam w drzewo to przednimi, to tylnymi kopytami. Usłyszałam trzask i pień lekko się przechylił. Uśmiechnęłam się tryumfująco i kontynuowałam swoją pracę. Teraz, po wykonaniu pierwszego kroku, było już o wiele łatwiej. Drzewo w końcu poddało się. Mój trening zakończył się sukcesem, chociaż...Nie chciałam, aby się jeszcze kończył. Zamiast tego wyznaczyłam sobie linię mety przy dość dużym głazie i start przy wysokim drzewie. Dociągnęłam tam pień zwalonego drzewa. Chwilę odpoczęłam i zaczęłam ów pień ciągnąć w stronę głazu, a potem z powrotem. Nie było to łatwe, w końcu nawet młode drzewko trochę warzy. Całą serię udało mi się powtórzyć cztery razy. Był to zadowalający wynik, ale jeszcze nie taki, jaki chciałam osiągnąć. Wiedziałam, że stać mnie na więcej, tylko muszę się bardziej postarać na następnych treningach. Wróciłam do klanu, wycieńczona, ale z gotowym planem na dalsze ćwiczenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!