Strony

4.06.2019

Od Arrow'a do Eriny "Panikarz"

Ta wiadomość niemal zwaliła mnie z nóg. Zacząć planować dziecko, a dowiedzieć się, że twoja partnerka jest w ciąży, to dwie różne rzeczy. Spojrzałem niepewnie na Erinę. Na jej pysku zagościł radosny uśmiech. Pewnym było, że ciesz się z takiego stanu rzeczy. Jej nastrój szybko udzielił się i mi. Podziękowaliśmy nieco bardziej doświadczonemu od nas medykowi, po czym ruszyliśmy w swoją stronę.
-Tak się cieszę, Arrow!-zawołała niedługo później klacz.
-Ja też-posłałem jej radosny uśmiech.-Teraz tylko musimy się na to przygotować-dodałem nieco tajemniczo.
-Przygotować? W jakim sensie?-zdziwiła się moja...partnerka. Nadal nie mogłem przyzwyczaić się do tego słowa, tak samo zresztą do myśli, że zostanę ojcem.
-No wiesz, wypada się dowiedzieć trochę o opiece nad źrebakiem, wybrać imiona, może nawet moglibyśmy zaoferować swoją pomoc w opiece nad czyimś dzieckiem, to by nam pewnie bardzo pomogło trochę poćwiczyć...-musiałem przerwać, gdyż Erina zaczęła się śmiać i przez to nie mogłem dalej mówić. Posłałem jej pytające spojrzenie. Niby co ją tak śmieszy?
-Arrow, ja myślę, że trochę przesadzasz. Po pierwsze, mamy jeszcze mnóstwo czasu, więc imiona wybrać zdążymy. Po drugie, pomysł ze zdobyciem jakiejś wiedzy nie jest zły, tylko bez takiego pośpiechu i paniki. W razie czego, mamy po swojej stronie instynkt, dzięki któremu przez setki lat setki pokoleń wychowały setki źrebaków-odparła klacz.
-Wiem to wszystko, ale jednak lepiej już mieć jakiś plan, przygotować się. Inaczej ciąża minie zanim na dobre cokolwiek zorganizujemy i wszystko będziemy załatwiać na ostatnią chwilę-powiedziałem. W odpowiedzi Erina ponownie się zaśmiała.
-Och, mój ty panikarzu-szepnęła, wtulając się we mnie. W ten sam sposób zmusiła mnie do zatrzymania i teraz staliśmy oboje, wtulając się w siebie. Błoga chwila nie mogła jednak wiecznie trwać. Usłyszałem jakiś hałas. Zastrzygłem lekko uszami, chcąc zlokalizować jego źródło. Erina i ja niemal jednocześnie odsunęliśmy się od siebie i spojrzeliśmy w tym samym kierunku. W naszą stronę zmierzał nie kto inny, tylko moja matka. Na początku była skupiona na czymś innym i nie od razu nas zauważyła. A kiedy to się już stało, była bardzo blisko nas. Głupio byłoby udać teraz, że się nie widzimy. Przywitaliśmy się z nią, a ona z nami. Następnie, o dziwo, spytała co u nas, choć nie zdawała się być tym zbytnio zainteresowana. Ucieszyłem się jednak, że stara się jak może. Spojrzałem na swoją partnerkę. Powinniśmy jej powiedzieć?
<Erina? Wybacz za to coś, wena mnie opuściła chwilowo>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!