Strony

17.06.2019

Od Arrow'a do Eriny "Ładna pogoda"

Kiedy źrebaki były już nakarmione, postanowiliśmy przejść się trochę z nimi, powoli i z częstymi przerwami, żeby poznały lepiej świat, w którym przyszło im teraz żyć. Później wróciliśmy donaszego klanu. Przybycie nowych członków wywołało oczywiście lekkie poruszenie, ale nie aż tak wielkie, w końcu narodziny i śmierć to może i dwa przeciwstawne procesy, ale towarzyszą wszystkim żywym istotom od zarania dziejów. Źrebięta były bardzo ciekawskie. Przyznam szczerze, że do końca nie dopuszczałem do siebie myśli, iż może się urodzić więcej niż jedno, ale widać los lubi robić niespodzianki. Wieczorem Naris i Nivero wypili jeszcze trochę mleka, po czym zasnęli.
-Pierwszy dzień nie poszedł nam chyba najgorzej, co?-spytałem szeptem, aby nie obudzić żadnego ze źrebiąt.
-Racja. I pozostałe też na pewno pójdą świetnie-odparła również szeptem Erina.
-Zazdroszczę ci optymizmu.
-Po prostu wiem, że będę świetną matką. A ty oczywiście świetnym ojcem-powiedziała klacz, a w jej głosie słychać było niczym niezachwianą pewność.
-Mam taką nadzieję. Nie chcę, żeby moje dzieci obwiniały mnie za kilka lat o swoje nieszczęśliwe dzieciństwo, które negatywnie odbije się na ich dorosłym życiu-odparłem. Erina prychnęła.
-Chyba czegoś się nawdychałeś, bo zaczynasz bredzić-szepnęła z uśmiechem na ustach moja partnerka, po czym stanęła obok mnie. Objąłem ją szyją, a ona pochyliła się nieco, aby mi to ułatwić. Staliśmy tak jakiś czas. Nie za bardzo pamiętam, co się działo później, ale najpewniej poszliśmy spać.
~Kilka dni później~
-Może pójdziemy się przejść? Dziś jest taka ładna pogoda-zasugerowałem. Erina i źrebaki były zachwycone, więc niedługo później ruszyliśmy na spacer. Lato ustępowało miejsca jesieni, toteż krajobraz stopniowo się zmieniał, przygotowując się na zimę. Po jakimś czasie zatrzymaliśmy się na niewielkiej polance, Erina i ja chcieliśmy się trochę posilić, a źrebaki miały okazje do zabawy albo przyjrzenia się niektórym roślinom, które jeszcze rosły. Po paru minutach zauważyłem, że moja partnerka dziwnie się zachowuje, cały czas jakby czegoś wypatruje i rozgląda się z niepokojem. Przywołała też dzieci, i kazała im nie chodzić po skraju polany.
-Co jest? Co się dzieje?-zapytałem z niepokojem.
-Sama nie wiem... Coś mi nie pasuje...-odparła. Jak na zawołanie w tej samej chwili z zarośli wyskoczył szary wilk i rzucił się w stronę Eriny, ale ta w porę zrobiła unik.
-Dzieciaki, do mnie! Biegniemy do klanu!-zawołałem. Naris i Nivero zaczęli biec, choć oczywiście w ich przypadku bieg był jeszcze bardzo niezdarny. Dodać do tego to, że ja także nie miałem się czym popisać... Strasznie się bałem o swoją rodzinę, którą dopiero co niedawno założyłem. Erina na szczęście szybko do nas dołączyła i zaczęliśmy uciekać, słysząc za sobą odgłosy pogoni. Drapieżników było na pewno więcej niż jeden. Wiadomym było, że ucieczka nam nie wyjdzie. Będziemy musieli walczyć. Erina może i sobie poradzi, ale ja? Miałem zamiar zrobić oczywiście wszystko, aby ich ocalić, ale wiedziałem, że w starciu z wilkami będę do niczego. Na pewno tego nie przeżyję, miałem jedynie nadzieję, że Erina, Nivero i Naris się uratuję. A może by tak poświęcić się? Zatrzymać się i powalczyć z wilkami, ile tylko dam radę? Kupię im w ten sposób czas, a i jak już przegram, drapieżniki będą miały ze mnie pewny łup i być może nie będzie im się chciało gonić Eriny i źrebaków. Zawsze jest jakaś szansa. W końcu to przeze mnie to wszystko, bo to ja wymyśliłem ten spacer-pomyślałem. Poszczęściło nam się jednak, hałas spowodowany gonitwą ściągnął w naszą stronę patrol zwiadowców z naszego klanu. Gdyby ktoś mi coś takiego opowiedział, nie uwierzyłbym w takie szczęście. Dzięki temu jednak mogłem porzucić swoje głupie myśli o poświęceniu się. W końcu bałem się też, że jeśli stanę do walki z wilkami, Erina nie będzie chciała mnie zostawić samego i wszyscy zginiemy. Halt i jakaś klacz pomogli nam z wilkami, zranili tego, który wydawał się być ich przywódcą, dzięki czemu pogoń na chwilę ustała, ale później wilki wznowiły polowanie. Jednakże nie dały rady odrobić strat i po jakimś czasie poddały się, a my mogliśmy zatrzymać się po przebyciu odpowiedniego dystansu. Cały czas rozglądałem się, aby mieć pewność, że wszyscy są. Po zatrzymaniu także to zrobiłem i zamarłem. Rozejrzałem się jeszcze raz. I jeszcze. I jeszcze. Efekt był za każdym razem taki sam. Ale...to nie mogło się zdarzyć. Przecież cały czas uważnie wszystkich obserwowałem, żeby mieć pewność, że nikogo nie zgubiliśmy! Podszedłem do Eriny, która nadal starała się uspokoić przyspieszony oddech i nie zdołała chyba jeszcze zauważyć tego, co dostrzegłem ja.
-Erina...Gdzie jest Nivero?-zapytałem z przejęciem. Miałem szczerą nadzieję, że klacz popatrzy na mnie jak na idiotę, a potem wskaże mi miejsce, gdzie nasz syn spokojnie sobie odpoczywa. Bo jak na razie nie widziałem go nigdzie. Byli wszyscy, łącznie z Naris, oprócz niego. Znowu zacząłem się obwiniać, że wpadłem na pomysł tego głupiego spaceru "bo ładna pogoda".
<Erina?>

4 komentarze:

  1. #ToKiedyNieMaszPomysłuNaTytuł

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można popatrzeć przez okno xD

      Usuń
    2. Ej, ten tytuł był przemyślany. Miał nawiązywać do tego, że poszli sb na spacer, bo była "ładna pogoda", a tu taka tragedia. Ale spoko, wiem, że to hul żart XD

      Usuń
    3. Że to *był żart. Ja czasem serio nie widzę tych swoich błędów...

      Usuń

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!