Strony

6.05.2019

Od Arrow'a do Eriny "Brak zmartwień"

Oddaliliśmy się od tego miejsca i wróciliśmy do klanu. Następnego dnia rano stado wyruszyło w dalszą wędrówkę, a my siłą rzeczy razem z nim. Pod wieczór zatrzymaliśmy się na kolejny postój, tym razem w nowym miejscu. Niestety po jakimś czasie zwiadowcy odnaleźli kilka kilometrów dalej ślady wilków, więc dla bezpieczeństwa musieliśmy jeszcze nocą zmienić miejsce pobytu.
~Kilka miesięcy później~
Stałem nad brzegiem jeziora Chirgis, uważnie przyglądając się swojemu odbiciu. Zrobiłem porządne rozeznanie i moje tak zwane "rybie oko" nie powinno mnie niepokoić. A jednak, mimo to od jakiegoś czasu zauważyłem, że z widzeniem u mnie trochę gorzej. Chociaż...
-Oby to się szybko zmieniło. Na lepsze-powiedziałem sam do siebie. Najchętniej napiłbym się teraz wody, ale słona nie przypadała mi zbytnio do gustu, jak zresztą chyba wszystkim. Postanowiłem więc zlizać nieco soli z pobliskich, nadbrzeżnych skał. Już chciałem się odwrócić, kiedy usłyszałem czyjeś wołanie.
-Arrow!-głos rozpoznałbym nawet na końcu świata. Odwróciłem się tym prędzej, z dziwnym uczuciem radości i lekkości zarazem. Czułem się tak niemal zawsze w pobliżu Eriny, co ani trochę mi nie przeszkadzało.-Co ty tutaj robisz?-spytała, dobiegając do mnie.
-A ty co tutaj robisz?-zapytałem, przekrzywiając lekko łeb.
-Moje pytanie było pierwsze-odparła klacz.
-Więc jako pierwsza możesz odpowiedzieć-powiedziałem. Erina fuknęła na mnie, niby obrażona.
-Nie zgrywaj się, wcale nie jesteś zabawny!-zawołała.
-Taaak? A co według ciebie jest zabawne? To?-spytałem, po czym wskoczyłem do wody i ochlapałem ją.
- O ty...!-zawołała klacz, podczas gdy ja wyszedłem z powrotem na brzeg.
-Zgadza się, to ja. We własnej osobie-odparłem z uśmiechem.
-Potrafisz być naprawdę denerwujący-powiedziała klacz, ale na jej pysku także zagościł uśmiech, co pozwalało mi sądzić, że tylko żartuje.
-I naprawdę zabawny, jak zresztą widać na załączonym obrazku-odparłem.
-I do tego taki skromny...
-Bardzo-potwierdziłem, kiwając przy tym głową. Żadne z nas nie wytrzymało już dłużej i zaczęliśmy się śmiać. Zajęło nam dobrych kilka minut, nim z powrotem się uspokoiliśmy.
-No dobrze, a teraz tak naprawdę, co tutaj robisz?-spytała klacz.
-Tak naprawdę to przyszedłem tutaj zwiedzić okolicę, trochę pospacerować...-odparłem. Nie chciałem jej na razie martwić moimi zmartwieniami. Ktoś taki jak ona powinien być zawsze wolny od wszelkich zmartwień.
-Ach tak? I nie zaproponowałeś spaceru mi? No wiesz ty co? Chyba zaraz się na ciebie obrażę!-zawołała Erina.
-A już tego nie zrobiłaś?-spytałem.
-To ci wybaczę, a potem obrażę się jeszcze raz-odparła klacz.
-Hm... To brzmi naprawdę źle. Może w takim razie pozwolisz mi zadośćuczynić tobie i dasz się zaprosić na dalszy wspólny spacer?-zapytałem po chwili.
<Erina? Wybacz, że tyle czekałaś i dostajesz...takie coś, następne będzie lepsze>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!