Strony

5.04.2019

Od Specter do Dantego "Pociechy...Czy na pewno?"

Chwilę po słowach Dantego odbiegłam czując łzy napływające do moich oczu. Przymknęłam je przez co biegłam na oślep i nie zauważyłam stojącej na mojej drodze przeszkody. Z impetem wpadłam na powalone drzewo, wybijając się tylko leciutko przednimi kopytami i podciągając do góry tylne. Szczęściem nic poważnego się mi nie stało. Spojrzałam w stronę z której przybiegłam wypatrując Dantego, jednak ogiera już tam nie było. Fuknęłam i odbiegłam dalej ignorując konie pytające się, o co chodzi.  Moim celem było powalone na dwie skały drzewo dające wspaniałe schronienie, a pogoda do najlepszych dzisiaj nie należała, jednak zanim tam dotarłam zatrzymała mnie na chwilę Mint. Mówiła o tym, co mogę, czego nie mogę i co muszę robić, jednak nie chciałam nawet tego słuchać, bo przypomniało mi to o mojej obecnej sytuacji.Noc spędziłam właśnie przy tamtym powalonym drzewie rozmyślając o moim aktualnym stanie i... No cóż, Dante.
XxX
 Przez dłuższy czas unikałam Dantego. Chociaż nie, unikałam wszystkich, a Dantego szczególnie. Większość czasu spędzałam na samotnych wycieczkach w okolicach stada, co od razu zostało potępione przez Mint. Początkowo się tym przejęłam, bo bądź co bądź zdążyłam pokochać te istotki żyjące we mnie, lecz dzisiaj naszła mnie wielka ochota na taki spacer. W ten oto sposób późnym popołudniem wyruszyłam na spacer czujnie rozglądając się po okolicy. Z pewnością trwałby dalej, gdyby nie okropny ból w brzuchu.Syknęłam z bólu gdy skurcze nasiliły się i odpadłam na kolana, a po chwili całkowicie na bok. Po dłuższym czasie na świat przyszło pierwsze źrebię - prawie całkowicie czarna klaczka. Parsknęłam cicho kiedy po kilkunastu minutach przyszły kolejne skurcze. Zacisnęłam zęby i przymknęłam oczy. Następnie urodził się również czarny ogierek. Czarna klaczka próbowała już wstać, podczas gdy ja wylizywałam ogierka. Trzecie źrebię urodziło się najszybciej, była to mała, czarna klaczka z odmianami na nogach i pyszczku. Kiedy tylko zabrałam siły by wstać nieporadnie podeszła do mnie najstarsza z rodzeństwa, podczas gdy jej młodsza siostra dopiero próbowała wstać, co w przeciwieństwie do rodzeństwa jej nie szło powolnym krokiem zbliżyłam się do niej pomagając wstać. Po dłuższej chwili i jej się udało. W międzyczasie podjęłam już decyzję co do imion źrebiąt - najstarsza klaczka miała nazywać się Siraane, jej młodszy brat miał nosić imię Leander, a najmłodsza z rodzeństwa została nazwana mianem Naero. Na tę noc nie wróciłam do stada, nie miałam siły ani chęci przebywać wśród tylu koni. Ułożyłam się i pilnując źrebiąt w końcu odpłynęłam.
XxX
Kiedy tylko otworzyłam oczy uśmiechnęłam się widząc moje trzy pociechy. Kiedy wzrok już mi się wyostrzył zobaczyłam jeszcze jedną postać na polanie, a mianowicie kasztanowatego ogiera, którego przez ostatnie dni tak unikałam.
- Dante... - szepnęłam i gwałtownie wstałam zasłaniając całą trójkę, lecz ciekawski łepek Siraane wyjrzał na Dantego.
<Dante? Sory, że tak późno...>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!