Strony

24.04.2019

Od Mint Misja #13 „Urocze spotkanie?”

Flirtujesz z ryzykiem. Śmierć za to czyha bliżej, niż ci się może wydawać i ostrzy swój miecz na spotkanie z tobą, a dokładniej z pewnym ogierem silnie powiązanym z twą osobą. Wydaje mi się jednak, że z twą brawurą będziesz wbrew zdrowemu rozsądkowi z nią walczyć. To naiwne, wierz mi... Śmierć działa na swoich zasadach, których żadna dusza nie zmieni. Spróbuj się jednak w tym całym zamieszaniu odwrócić, a ujrzysz ciemny pysk twojego kochanka, który ginie w objęciach piekła. Spokojnie jednak przyjmuj ten list do świadomości droga Mint Mirdelli — ty zostaniesz oszczędzona z tych tortur. Ma miłość do ciebie, nie pozwala na złe czyny wobec ciebie, muszę tylko wybić stojących mi na przeszkodzie.

~~Tajemniczy wielbiciel

Taki oto liścik zastałam zostawiony na moim kocu, kiedy zbudziłam się z błogiego snu, w którym mogłam wreszcie wyobrazić sobie, iż w życiu spotkało mnie szczęście. Mnóstwo niepoukładanych myśli pojawiło się w mojej głowie. Mój ptasi towarzysz chyba to zauważył, ponieważ przesłał mi pytające spojrzenie. W odpowiedzi jedynie ciężko westchnęłam, nie wiedząc co mam o tym myśleć. Najwyraźniej ktoś próbował mi jeszcze bardziej namieszać we łbie niż teraz mam namieszane. Istnie nielogiczny plan. Niech ktoś mi tylko powie, że to część moich fantazji i tak naprawdę nikt nie pisze takich listów. Byłabym wdzięczna takiemu koniowi. Niestety nikt tego nie zrobił, a ja zaczynałam coraz bardziej zastanawiać się, czy z czterokopytnymi w moim otoczeniu jest wszystko w porządku- któż mógł wpaść na pomysł, żeby przekazywać coś takiego klaczy trzymającej się do niedawna na uboczu i w dodatku niezbyt szkodliwej. Może o to właśnie chodziło? Autor myślał, że dlatego może bezkarnie pisać takie rzeczy i z uśmiechem na pysku obserwować moje reakcje. Skubany idiota... Wolałam jednak już nie wnikać w intencje tego ogiera, klaczy czy jakiegoś innego i przy tym niezbyt inteligentnego zwierza. Bardziej niepokoiło mnie to, że zna mój dawny tytuł, pochodzący z upadłego klanu...

***********

Następnego dnia dostałam kolejny zwitek papieru o następującej treści:

Mam nadzieję, iż się nie wystraszyłaś. Wiedz, iż zagrzewasz szczególne miejsce w moim sercu- a raczej pamiętaj o tym. Powinnaś to wiedzieć z poprzedniego listu, jeśli na niego spojrzałaś moja droga. Niedługo się zobaczymy ~❤️.

~~Tajemniczy wielbiciel

Naprawdę nie chciałam dostawać listów o takiej treści. Może dlatego, że przypominał mi o miłości, która okazała się zwykłą bańką utkaną ze słodyczy? Może to ona pozostawiła mi nienawiść w sercu do uczuć podobnego rodzaju? Miłość istniała tylko wtedy kiedy w nią wierzyłam... A potem sama sprawiłabym przestała być taka pewna czy jest. Uh... raz na zawsze zabiję adresata tego listu. Z dodatkową dawką emocji. Nie bezmyślnie, a z doskonałym planem. Oboje ucierpimy na psychice, lecz czego się nie robi dla satysfakcji, której nigdy nie utrzymamy na dłużej, krocząc jedynie po drodze dobroci...

*************

Kiedy znowu zobaczyłam kolejny list, rzuciłam w jego kierunku nienawistne spojrzenie. Czyż naprawdę ktoś tak bardzo mnie nienawidził albo kochał robić „niewinne” żarciki, które mieszają w czyimś umyśle? Poczułam suchość w gardle. Tak bardzo pragnąc miłości, tak naprawdę ciągle ją odrzucałam. Świecie, przynieś mi noc i sny... Tam moje nielogiczne myśli przynajmniej mają więcej sensu niż wydarzenia. Jednak szept w moim umyśle, który nalegał, abym spojrzała co jest napisane w tym liście był coraz głośniejszy, aż wreszcie poczułam, jak rozsadza moją czaszkę od siebie. Czy sama tak bardzo chciałam zniszczyć sobie dzień?

Cieszę się, iż poświęcasz tyle czasu na czytanie moich listów.
-Phi, akurat- pomyślałam w duchu.

Obiecałem, że w końcu się spotkamy. Jeśli do mnie dotrzesz. Chciałem dopisać „cukiereczku”, ale wiem, że wyszedłbym na jeszcze na większego głupca, czyż nie? Co ty powiesz, aby zobaczyć moje oblicze dziś, kiedy będzie zachodzić słońce? Może nad tym największym ze wszystkich jezior w tej okolicy- zapewne wiesz, o jakie mi chodzi...? Oh, o nic więcej się nie martw- przyjmę Cię w każdej postaci, nawet martwą.
~~Tajemniczy wielbiciel

Po tym tekście mimowolnie się uśmiechnęłam. Wyobraziłam sobie romantyczną noc mych marzeń z kimś, kto byłby w mym sercu u boku. Po chwili poczułam, jak po moim pysku płyną łzy. Byłam zbyt pechowym koniem na prawdziwą miłość. Taką, której nic nie złamie. Nie wiem, czym sobie zasłużyłam na to, iż idzie mi w tym wszystkim źle. Liczyłam jednak, że na tym świecie jest tak samo zagubiony królewicz co ja... Ehh... On był. Nawet niezbyt daleko. Wystarczyłoby tylko parę kroków, by znaleźć się u jego boku. Co mi w tym przeszkodziło?
***
Nastał późny poranek, kiedy wyruszyłam nad to wspomniane w tajemniczym liście jezioro, nie wiedząc czego się spodziewać. Nawet wolałam nie myśleć, o tym, co może mnie czekać. Kiedy potem znów sięgnęłam po to zawiniątko, które dziś otrzymałam- zrobiło mi się niedobrze. Niezbyt rozumiałam siebie w tym momencie, ale to uczucie było dla mnie bardziej niezrozumiałe niż ja sama. Ironia losu, czyż nie? Kiedy w końcu dotarłam na miejsce... poczułam, jak staje mi serce. Stojący do mnie tyłem ogier, obrócił głowę w moim kierunku. Przede mną stał ciemnogniady koń z czarną niczym popiół grzywą i zawadiackim spojrzeniem. Nie mogłam pomylić tego pyska, był to Shiregt we własnej osobie. W jednej chwili poczułam wstyd, że tak zaniedbałam naszą relację... Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, on wyręczył mnie w tym.
-Musiałem- za ten początek byłam gotowa wybaczyć mu wszystko- Wiesz, chciałem Ci powiedzieć, że jesteś świetną klaczą. Naprawdę nigdy nie chciałem Cię zranić- powiedział z pełną powagą- I wybacz za tą krwawą poezję.
-Wierzę ci- odpowiedziałam, zachowując chłodny spokój- Być może- uśmiechnęłam się tak samo, jak za dawnych lat, dając mu do zrozumienia, że nie chowam urazy- Wiedz jednak, iż mnie zraniłeś i spieprzyłeś. Po całości. Może to brzmi dziwnie, ale nie mam ci tego za złe. Być może kiedyś będę w stanie ci to wyjaśnić...

Zaliczone...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!