Strony

22.04.2019

Od Cardinaniego do Khairtai „Mam swoich dilerów”

-To nie ujdzie wam płazem! Zemszczę się! - te słowa wypowiedziane podniesionym tonem przez klacz sprawiły, iż zrobiło mi się jej cholernie żal. Zadrżałem. Musiała ponieść aż taką karę za jeden, jedyny życiowy błąd. Widziałem to jednak na własne oczy. To- jak krew Cherry lała się po zimnym puchu. Szaleństwo w oczach Khairtai oraz jej chorą satysfakcję. Nikt jednak nie wiedział, iż przechodziłem niedaleko. Nikt nie miał prawa wiedzieć. To była tak spokojna staruszka... O takim samym prawie do życia jak prawie każda... Jednak czułem, iż nie było mi żal tej ofiary wszechobecnej śmierci. W duchu nienawidziłem siebie za to, że tak spokojnie stałem i patrzyłem na to, jak się wykańczała , pomimo tego, iż nie mogłem zrobić nic mądrego. Trafiłem po prostu w zły moment. Cherry była już prawie martwa, a furia stojącej nad nią klaczy nieskończona. Musiałem jednak zabrać się do tej szemranej roboty. Uniosłem swoje przednie kopyta do góry i na oczach jedynie władcy klanu, zacząłem wykonywać swoje zadanie- pomimo początkowych odruchów wymiotnych.
-Dlaczego to robisz?- wykrzyknęła, niemal płacząc. Właśnie- dlaczego to robiłem? Przecież mym zadaniem nie było gwałcenie niewinnych klaczy. Zaraz jednak poprawiłem się w myślach na "winnych". Chociaż...- czy to mnie usprawiedliwiało?
-A jeśli powiem ci, że to moje hobby?- zdobyłem się na sarkastyczną odpowiedź w obliczu tej jakże dziwnej dla mnie sytuacji. Kiedy jednak odpowiedziała milczeniem, dodałem- Spokojnie, załatwię ci ładną błonę dziewiczą. Mam swoich dilerów-jednocześnie czułem furię na wszystkich wokół i przydzielone mi zadanie, a z drugiej pożądanie. Usłyszałem pod płachtą cichy płacz i wiedziałem, że nie jest kolorowo. A to dopiero był początek... Czułem, jak cała klacz drżała.
-Tak, ja też nigdy w życiu nie przypuszczałem, że tak będzie wyglądał mój pierwszy w życiu stosunek- szepnąłem do niej, czując na sobie czujny wzrok Shiregta. Wiedziałem, że nie mogłem zrobić niczego głupiego. Czułem się w tym momencie jak robot, który bezmyślnie wykonuje polecenia.
-Dlaczego więc mi to robisz?- zadała mi to pytanie ponownie — tyle, iż tym razem ściszonym głosem.
-Wiesz, że zadawanie mi tego pytania nie ma sensu, ale i tak to robisz...- westchnąłem- Jestem tak samo zagubioną owcą, jak ty w tym wszystkim- odparłem, po czym zacząłem lizać jej szyję.
-Czemu nie przestaniesz?
-A czemu ty po prostu nie uciekniesz?- zapytałem jej, aby uświadomić jej, że to nie jest takie proste.
Na tym skończyła się nasza rozmowa, nie chciałem, aby władca pomyślał, iż przyjaźnię się z ofiarą lub coś knujemy. Cóż...to szeptanie było odrobinę podejrzane. Nawet więcej niż odrobinę...
Poczułem jak moje serce, prawie wyskakuje z piersi. Powoli czułem się zmęczony i nie zamierzałem tego ukrywać-licząc, że Shiregt to zauważy. To uczucie, kiedy nie wiesz, co masz czuć i masz dość wszystkiego- tak właśnie ono bardzo dzisiaj mnie polubiło...
<Kha? Pamiętaj, nie martw się- Karny ma swoich dilerów XD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!