Zjedliśmy trochę trawy, po czym udaliśmy się z powrotem do klanu. Na szczęście w drodze powrotnej już nic więcej nas nie niepokoiło. Przede mną był jednak cały dzień, a ja nie miałem co robić. Po jakimś czasie więc odnalazłem Erinę i ponownie zaproponowałem jej spacer, ale tym razem w przeciwnym kierunku, czyli w stronę jeziora. Klacz niezmiernie się ucieszyła i przystanęła na moją propozycję.
-Obyśmy tylko tym razem znowu na coś albo na kogoś nie wpadli-powiedziała Erina. Ukradkiem rozejrzała się lekko na boki, być może nawet sama nie zdawała sobie sprawy z tego, że to robi.
-Spokojnie. Mama mówiła mi, że tutaj raczej nie ma wielu niebezpieczeństw-powiedziałem.
-W takim razie jak wytłumaczysz nasze poranne przygody?-spytała klacz.
-Wtedy poszliśmy na spacer w przeciwnym kierunku-odparłam z uśmiechem.
-Mów co chcesz, ja tam nie jestem do końca przekonana-skwitowała Erina. Przez resztę drogi nad jezioro rozmawialiśmy o różnych rzeczach. Kiedy dotarliśmy na miejsce, oboje stanęliśmy obok siebie na brzegu, tak, że woda podmywała nam kopyta.
-Hej! Przypomniało mi się właśnie, że przecież my się poznaliśmy nad jeziorem!-zawołałem nagle.
-Masz rację. Co za przypadek!-zaśmiała się klacz.
-A ile czasu minęło od tamtej chwili...-dodałem.
-Ale chyba tego nie żałujesz, co?-spytała z lekkim uśmiechem, przenosząc wzrok z jeziora na mnie.
-Oczywiście, że nie! A ty?-odparłem, odwzajemniając spojrzenie.
-Oczywiście, że nie!-powtórzyła po mnie klacz, po czym oboje znów się zaśmialiśmy. Nagle wpadłem na pewien pomysł.
-A skoro już o tym mowa... Poznaliśmy się zimą, kiedy jezioro pokryte było lodem, ale skoro teraz tak nie jest i mamy gorące lato, to wypadałoby się trochę ochłodzić, co nie?-spytałem, po czym raźnym krokiem wbiegłem do wody, odwróciłem się i mocno kopnąłem wodę, sprawiając w ten sposób, że wytworzyła się fala, która zmoczyła Erinę.
-Hej! Zrobiłeś to specjalnie!-zawołała oburzona klacz.
-Ja? Wcale nie! Jak możesz mnie o coś takiego osądzać?!-zawołałem, przybierając ton głosu, który brzmiał jak najniewinniej. Nie mogłem jednak długo powstrzymać się od wybuchnięcia głośnym śmiechem.
-Jak ja ci zaraz...! Będziesz tego żałował!-zawołała Erina. Niby mi groziła, ale jednocześnie się uśmiechała. Wskoczyła za mną do wody i zaczęła się nasza wodna bitwa. Kiedy już nam się to znudziło, urządziliśmy sobie pływackie wyścigi. Potem jednak musieliśmy wyjść z wody i poszukać jakiegoś cienia, gdyż zaczynała się najgorętsza pora dnia. Droga powrotna trochę nam zajęła, ale zdecydowaliśmy się jednak powrócić do lasu.
-Padam. Nigdzie dalej nie idę-powiedziała Erina, kładąc się pod jednym z drzew.
-W takim razie pozwolisz, że też tutaj spocznę?-spytałem, po czym położyłem się obok niej.
<Erina? Luzik, mi też ostatnio wena szwankuje>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!