-Tak naprawdę, to planowałam zdobyć zaufanie i przychylność kilku członków i odejść od klanu, aby stworzyć własne stado. A dopiero kiedy urosłoby ono w siłę, zaatakowalibyśmy Klan Mroźnej Duszy. Wydaje mi się, że powstania nie warto teraz wszczynać, bo wiele koni mimo wszystko wierzy i ufa przywódcy. Nawet jeśli przekonamy ich do swojej racji, łatwo mogą dać się z powrotem zmanipulować. A jeżeli razem odejdziemy na jakiś czas, będą mogli zrozumieć swój błąd, że ufali temu stadu, i wtedy staną do walki z niezachwianą pewnością-odparłam.
-Mądre słowa. Aczkolwiek, jeśli tak postąpimy, to Klan Mroźnej Duszy dowie się o frakcji po tym, jak się odłączymy i będzie miał więcej czasu, aby do owego starcia się przygotować-zauważyła mądrze moja siostra.
-Też o tym pomyślałam. Dlatego wpadłam na pomysł, aby na stałe zostawić tutaj paru szpiegów, którzy mogliby informować nas o postępach w ich przygotowaniach i planach stada-odparłam.
-To całkiem mądre rozwiązanie-stwierdziła klacz.
-Długo myślałam nad tym, jak najlepiej postąpić. Nie chcę popełniać głupich błędów i wszystkiego zniszczyć. Obie rozumiemy chyba powagę sytuacji?-spytałam, przyglądając się uważnie swojej siostrze.
-Oczywiście. Możesz na mnie polegać-odparła klacz.
-Dobrze. Masz jeszcze jakieś pytania?-spytałam po chwili milczenia. Khairtai pokręciła przecząco głową.-Świetnie, zatem przejdźmy się teraz potem, a następnie wrócimy do klanu jak gdyby nigdy nic-dodałam.
-Razem?-zdziwiła się klacz.
-Tak. A co to, siostry nie mogą już nigdzie razem się przejść? I zabrać dzieci jednej z nich? Rodzinna wyprawa-powiedziałam, uśmiechając się lekko. Khairtai po chwili odwzajemniła ów sztucznie przyjazny uśmiech.
-Tak...rodzinna wyprawa-powtórzyła, po czym zaśmiała się krótko. Tak jak zaproponowałam, przeszłyśmy się nieco, a później wróciłyśmy do klanu. Łącznie nie było nas kilka godzin. Oczywiście powrót takiej gromady zwrócił uwagę kilku koni, ale nie przeszkadzało mi to za bardzo. Czasem najlepiej jest się ukrywać, będąc cały czas na widoku. Nikt nie powinien pomyśleć, że byłam na tajnej naradzie ze swoją siostrą i teraz jak gdyby nigdy nic wracam razem z nią do klanu, więc robiąc tak, odsunę od siebie jakiekolwiek podejrzenia-pomyślałam. Krótko po tym Khairtai oddaliła się w swoją stronę, a ja zostałam sama...nie licząc oczywiście trójki moich źrebiąt.
~Jakiś czas później~
Tak bardzo chciałam porozmawiać z Khairtai. Miałam z nią tak wiele do omówienia, ale teraz oczywiście wszyscy stale na nią uważali. Pozostało mi więc czekać na dogodną okazję, ta zaś wkrótce się nadarzyła. Stałam właśnie nad jeziorem Chirgis, a dookoła mnie, na pierwszy rzut oka, nie było żywej duszy.
-Witaj, Vayola. Cieszę się, że cię widzę. Musimy porozmawiać-usłyszałam za sobą głos swojej siostry. Odwróciłam się zaskoczona, ale i zadowolona, że wreszcie nadarzyła nam się okazja do rozmowy.
-Khairtai! Jesteś tutaj sama? Nikt za tobą nie szedł?-spytałam. Klacz pokręciła przecząco głową.
-Nikt-odparła.
-Więc jesteśmy tu tylko we dwie?
-Na to wygląda. Nie licząc chmur, rozbijającej się o skały wody i wyjącego wiatru-powiedziała klacz.
-Tak. Ale przynajmniej, na wszelki wypadek, one zagłuszą naszą rozmowę. Aby nie dotarła ona do...niepowołanych uszu-nie mogłam się powstrzymać od lekkiego żartu. Khairtai, słysząc te słowa, uśmiechnęła się lekko, ale bynajmniej nie było widać na jej obliczu radości.
-Jak udało ci się tutaj znaleźć samej?-zapytałam. Od tego chciałam zacząć, bo naprawdę mnie to ciekawiło. Po tym wszystkim moja siostra była raczej dość dokładnie obserwowana, przynajmniej tak mi się na początku zdawało. Chociaż...może władca i inni byli na tyle nierozgarnięci, że i z upilnowaniem jednej klaczy nie mogli sobie poradzić? Z naszego punktu widzenia to bardzo dobrze, bo faktycznie musiałyśmy pogadać, zwłaszcza o ostatnich wydarzeniach. Zastanawiałam się też, czy poinformować Khairtai o tym, że w razie czego postanowiłam wyszkolić Virginię na swoją następczynię. Jasne, prędzej czy później klacz i tak by się o tym dowiedziała, pytanie brzmiało jednak, czy to już ta chwila? Postanowiłam ostatecznie najpierw wysłuchać tego, co ma mi do powiedzenia, a potem ewentualnie przekazać jej tę wieść, bo po co to ukrywać?
-Mam swoje sposoby-odparła tajemniczo moja siostra.
-Mogę wiedzieć, jakie to sposoby? I o czym chciałaś ze mną porozmawiać? Choć domyślam się tego... Dlaczego właściwie zabiłaś tamtą klacz? Trochę to było nieprzemyślane-postanowiłam powiedzieć wprost, co o tym myślę. Jednocześnie jednak dobierałam słowa tak, aby nie zabrzmieć tak, jakbym chciała potępić uczynek Khairtai. Sama najchętniej skazałabym niektóre z koni z tego klanu na przymusową wędrówkę w zaświaty, ale to jeszcze nie był czas na to.
<Khairtai? Wybacz, że aż tak długo musiałaś czekać, ale przez ten remont pierwszy raz zdarzyło mi się zapomnieć, że komuś nie odpisałam, naprawdę przepraszam>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!