— Skąd ta pustka w sercu? - spytała cicho, nie patrząc mi w oczy. Również wbiłem wzrok w ziemię. Skąd ta pustka w sercu? Echo dzwoniło mi w uszach. Dopiero teraz sam zacząłem się nad tym naprawdę głęboko zastanawiać. Nie pokłóciliśmy się o nic, byliśmy szczęśliwą, dobraną parą. Nikt się nie wtrącał, nie było żadnego powodu...To była prawdziwa pierwsza miłość. Mrużąc powieki, próbowałem skupić galopujące myśli i znaleźć ostateczną, jasną odpowiedź, którą mógłbym jej dać. Przełknąłem ślinę. Milczenie przedłużało się. Nie ma miejsca dla tylu w sercu. Otworzyłem szeroko oczy na tę myśl, która wyłoniła się gdzieś z czeluści podświadomości. Jak to...? To nie może być! To nie ma żadnego sensu. Tylko my się kochamy...kochaliśmy, wiemy to oboje.
— Nie wiem. Serce nie sługa. - odparłem prawie szeptem. Staliśmy tak w ciszy. Pojęcie czasu przestało jakby na ten...czas, istnieć. Kiedy Mint znowu się odezwała, zdałem sobie sprawę, że niebo zmieniło kolor z blado-niebieskiego z pomarańczowymi smugami na ciemniejsze, z wyraźniejszymi, czerwonymi promieniami zachodzącego słońca.
— Wracam do klanu. - mruknęła, po czym odwróciła się na tylnych kończynach i ruszyła z powrotem.
Uznałem, że lepiej będzie pójść swoją drogą. Szedłem niedaleko brzegu Uws ze spuszczoną głową. Czasami w oddali mignęła mi sylwetka klaczy. Tak upłynął mi cały szlak. Czułem się dziwnie stępiony i struty jak nie wiem.
<Mint?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!