Strony

5.01.2019

Od Moa'y do Mivany ,,Czerwona szmatka" (+16)

Beknęłam głośno z wściekłością za znikającym w śniegu ogonem debilnego gryzonia, po czym odwróciłam się na tylnych nogach, wzdychając. To, co się nie pochowało, zwykle schodziło na dół, lecz przeważnie te resztki były wystarczające dla jednego zaciętego, wspaniałego i wyćwiczonego w swym rzemiośle drapieżnika. Paskudna natura. W górach zawsze tony bezużytecznego śniegu, a na dole znacznie mniej...w ogóle, paskudna ta zima. Ech. - myślałam, z nadzieją wciąż przeszukując go w poszukiwaniu pożywienia. W końcu jednak jej płomień, niczym niepodsycany, musiał zgasnąć. W ten sposób doszłam na skraj jednej z przepaści gdzie, widząc u podnóża ciemne plamki oznaczające zwierzynę, ryknęłam po prostu ze złości. Echo poniosło się hen, daleko pod niebo. Z satysfakcją obserwowałam przez chwilę spieprzające - tylko im się spod kończyn kurzyło czymś szmaragdowym - stadko, dopóki żołądek znów nie dał o sobie znać. Wyglądało na to, że będę musiała zejść na niziny już po raz chyba setny o tej porze roku. Wracałam w wyższe parte praktycznie tylko na noc.
Niziny...nie tylko pod względem topograficznym... - rozważałam, schodząc dość szybko w dół. Paradoksalnie im bardziej teren się wypłaszczał, tym mniej miałam pewności siebie. Od dziecka byłam ponad rówieśnikami. Dosłownie i w przenośni - a jednak los pchał mnie w ich stronę. Mówi się trudno, żyje się dalej. Im niżej schodziłam, tym rozleglejsze zdawały się wody jeziora Uws oraz otaczające je lasy i stepy, gdzie mieszkało więcej puszystych skurwieli. Starannie wybierałam drogę, by ominąć jakiekolwiek stado towarzyszy, ale to nie był mój najszczęśliwszy dzień.
— O, witaj! Wesołych Świąt! - rzekł głośno jakiś baran, do tej pory ukryty w nagich krzaczorach. Zapadła chwila milczenia, w której podziwiałam jego szeroko zakręcone rogi, mocne nogi i dużą klatkę piersiową, znamionujące silnego, młodego samca, samotnego samca. Jedynym dziwnym akcentem jego wyglądu była dziwaczna, czerwona szmatka na głowie, zawadiacko przekrzywiona. Przez głowę przemknęła mi kusząca myśl.
— Hah, witaj... - odparłam cicho, zbliżając się.
— Co robisz tu sama? Zgubiłaś się...
— Moa. - podpowiedziałam usłużnie. Nie był może w odpowiednim nastroju, ale to dało się przeskoczyć. A po wszystkim - Uczta! - Nie zgubiłam się. Mój nos nie mógł mnie mylić, jeżeli doprowadził mnie do kogoś takiego. - mruknęłam, stojąc już teraz tylko parę kroków naprzeciwko. Baran zaśmiał się krótko, spuszczając wzrok.
— Jeżeli jesteś pewna...Może cię odprowadzę?
— Czemu nie. - uśmiechnęłam się. Pierwsza faza poszła zaskakująco gładko. Ruszyliśmy dalej w dół.
— Hm...naprawdę twoja rodzina mieszka tak nisko? - Tak, idioto, w samym piekle. Tam, gdzie, według rodziców (pokój ich duszom, bo z ciał niewiele zostało), się urodziłam. Nie odpowiedziałam, tylko złapałam go za róg i odciągnęłam na bok, ustawiając się w dogodnej pozycji.
— Cicho bądź i słuchaj się. - syknęłam. Do barana chyba wreszcie coś dotarło.
— Sorry, ale nie mam ochoty... - przerwałam mu, kopiąc go w kończynę ponaglająco.
Szamotaliśmy się przez dłuższą chwilę, przeplatając walkę przekleństwami, jednak ostatecznie kawałek czerwonej szmaty na łbie samca spadł mi na głowę. Nie widząc nic, uderzyłam w coś twardego. Dopadnę cię, gdziekolwiek będziesz, ujuju... - była to moja ostatnia myśl, nim zemdlałam.
Podniosłam się z puchu, zaciskając zęby od pulsującego bólu w czole. Westchnęłam, ze smutkiem wpatrując się w szmacianą czapkę z białym pomponem - jedyne, co zostało z mojego niedoszłego posiłku. Trzeba było od razu go zarżnąć. Humor poprawił mi niewielki gryzoń, który akurat przemknął przed moim nosem i dał się chwycić w zęby. Nie wystarczyło to jednak do zaspokojenia głodu, więc ruszyłam na dalsze poszukiwania. Będąc w ich trakcie, natknęłam się na jakiegoś konia dziwnej maści i budowy, jak na tutejszy klimat. W dodatku nigdzie nie było widać ludzi. Mimo to musiałam mieć się na baczności. Klacz dość szybko mnie przyuważyła.
— Hej. - zagadnęłam, w międzyczasie zastanawiając się nad jej przydatnością. Nie, nie dam rady wciągnąć takiej porcji na górę. 
— Em...hej. Zdaje mi się, czy owce nie mieszkają gdzieś wyżej? - odpowiedziała.
Owszem, to prawda. - uśmiechnęłam się. - A...poza tym Wesołych Świąt! - przypomniałam sobie, co tu się teraz wyprawia.
— Dziękuję, nawzajem.
— A proszę bardzo. - zarzuciłam jej na głowę czerwoną szmatę. Szczęśliwie się jej pozbyłam. - To na prezent. - wyjaśniłam cicho.
— Och...ja...jak mogę się odwdzięczyć? - No, skoro tak się sama ładnie prosi...Może dam radę z zaskoczenia...
— Och, oczywiście, że możesz... - rzuciłam się do przodu, ale ofiara była szybsza. Pognała z powrotem z dyndającą jej z tyłu śmiesznie czapką.  
— Szmata. Ja ją chciałam ucałować na pożegnanie jak owca owcę, a tu taki brak kultury...totalne niziny nad tym Uws... - skomentowałam to krótko, będąc już sama.
Ekskluzywne przebranie dla Mondream - aktywacja nastąpi 6 stycznia 2019 r. oraz po 10 SŁ dla każdego członka klanu :)
<Mondream? Mivana? Twoja kolejXD>
EDIT: 16.01.2019

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!