Strony

27.12.2018

Od Vayoli do Khairtai "Propozycja nie do odrzucenia (zaproszenie dla Khairtai)"

-To wina ludzi. Jakiś czas temu zostałyśmy razem z Mint przez nich porwane, przeprowadzali na nas różne eksperymenty. Był tam też pewien ogier i...no cóż, przez ludzi jakoś tak to się wszystko potoczyło-tak jak w przypadku Shiregt'a postanowiłam poczęstować moją siostrę częścią prawdy. Liczyłam też, że takie wyjaśnienie jej wystarczy.
-Ale jak to się stało? Zmusili cię do...? A może sama chciałaś?-zapytała klacz. Zdziwiła mnie jej bezpośredniość. Musiałam się dobrze, ale jednocześnie szybko zastanowić w którą stronę chcę dalej rozwijać to kłamstwo. Chociaż już po chwili wiedziałam, jak to wyjaśnię.
-Nie chciałam. Ale ludzie chcieli. I ten ogier. A choć uważam, że nie należę do najsłabszych, on był silniejszy-odparłam, siląc się na jak najbardziej smutny ton. Za wszelką cenę chciałam, aby moja opowieść wydała się jej autentyczna. Może to nieładnie oszukiwać własną siostrę, ale od dawna nie miałam już do niej takiego zaufania jak w dzieciństwie.
-Rozumiem. Szkoda tylko, że sprowadziłaś je tutaj-odparła, wskazując łbem trójkę bawiących się w pobliżu źrebiąt.-Będę musiały żyć wśród tych kłamców, oszustów, morderców i zdrajców!-dodała, a jej głosie nie było słychać nic oprócz czystej nienawiści, co od razu mnie zainteresowało.
-Co masz na myśli?-spytałam.
-Przez nich straciliśmy wszystko. Yatgaar nie uratowała naszej matki...to tak, jakby ją zabiła!-zawołała Khairtai. Rozejrzałam się z niepokojem wokół, ale na szczęście wszyscy byli od nas nieco oddaleni i nikt chyba nie słyszał słów mojej siostry.
-Co powiesz na to, żeby więcej o tym pomówić? Ale nie tutaj, to nieodpowiednie miejsce-odparłam. Klacz spojrzała na mnie, a w jej oczach oprócz nienawiści dostrzegłam też odrobinę ciekawości.
-Brzmi interesująco-powiedziała. Podałam jej więc szczegóły dotyczące naszego spotkania.
~Wieczorem~
Całej trójce źrebiąt kazałam w obecności niemal połowy klanu zacząć mnie błagać o wycieczkę nad jezioro. Kiedy dałam im znak, tak właśnie zrobili. Jako kochana matka, choć bardzo nie miałam na to ochoty, zgodziłam się, aby źrebięta miały trochę zabawy. Idealnie odegrały swoje role. W drodze nad jezioro kazałam im zawiadomić mnie, jeśli spotkaliby kogoś oprócz swojej ciotki, którą dziś mieli okazję poznać. Gdy przybyliśmy na miejsce. Khairtai już tam czekała. Kazałam źrebiętom się od nas oddalić i nie zwracać uwagi na naszą rozmowę.
-Po co je ze sobą zabrałaś?-zapytała moja siostra.
-Miałabym zostawić je same? Poza tym są moim alibi-odparłam. Khartai nie wydała się przekonana do moich słów, ale nic więcej na ten temat nie powiedziała.
-O czym chciałaś porozmawiać?-zapytała.
-Prawdę mówiąc, chciałam ci powiedzieć, że uważam podobnie jak ty. Klan Mroźnej Duszy to siedlisko zdrajców, oszustów i morderców. Ja mam jeszcze więcej powodów, aby tak sądzić. Yatgaar nie tylko jest odpowiedzialna za śmierć Valentii, która, jak wiesz, była moją przybraną matką. Khonkh dowodził klanem podczas jego wojny ze Stadem Hańby, a Yatgaar już wtedy pełniła w stadzie ważną funkcję. Założę się, że to ona stoi za wszystkimi strategiami, jakimi klan posługiwał się w czasie walk. Pewnie nawet zabiła najwięcej wrogów z wszystkich walczących...Klan Mroźnej Duszy już wcześniej pozbawił mnie rodziców i siostry. Gdyby nie oni, nie byłoby wojny ze Stadem Hańby. Nienawidzę ich tak samo jak ty, dlatego proponuję ci...-ściszyłam głos i pochyliłam się w stronę Khairtai. W końcu nawet otaczające nas drzewa mogły okazać się szpiegami.-...dołączenie do pewnej frakcji-dodałam, po czym odsunęłam się nieznacznie, czekając na reakcję swojej siostry.
<Khairtai?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!