Strony

27.12.2018

Od Mint do Dantego „Nie potrafię żyć”


Shiregt jedynie pokręcił łbem i widziałam, że ciężko jest mu się nie uśmiechnąć. Zauważyłam także w jego oczach małą iskierkę chęci przyłączenia się, lecz nie nie powiedział tego na głos. Po chwili oddalił się bez słowa, co z jakiegoś powodu sprawiło, że poczułam, jakby ktoś odkrawał mi kawałek serca. Spojrzeliśmy z Dantym na siebie zdezorientowani i speszeni. We mnie nie pozostało ani trochę pragnienia dokończenia zabawy, więc grzecznie podziękowałam i już miałam wychodzić z zaspy śniegu z zamiarem otrzepania się i skierowania w stronę stada, gdy Dante zatrzymał mnie słowami.
-Mój brat jednak musi wszystko schrzanić- podniósł kąciki ust, a gdy ja zareagowałam na to wymuszonym uśmiechem, na jego pysku przez ułamek sekundy pojawiła się troska. Siedział jednak cicho, nie chcąc dopytywać. Okoliczności uznałam już za całkowicie dobre do ponownej próby oddalenia się i zostawienia ogiera samego w puszystym śniegu. Pokłusowałam przed siebie, czując w sobie mieszające się uczucia. Zażenowanie, strach, smutek i...miłość. Miłość, która pożerała mnie od środka, nie dając złapać oddechu i prowadząc moje myśli wciąż w kierunku Shiregta. Po chwili poczułam ogromną zawiść... Mivana spędzała z nim coraz więcej czasu, podczas gdy ja czułam się odrzucana. Wyrwałam energicznie jeden z korzeni, który kusząco wystawał z ziemi i przeżułam go, starając się moje wszystkie złe uczucia zamienić w energię do wyżycia się na tej niewinnej roślinie.
Nie potrafiłam normalnie żyć i zamiast skierować się w stronę władcy z moim problemem, zawróciłam w kierunku kasztanka.
<Dante? Vayola za niedługo :D>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!