Niebo zasłoniły chmury. Pogoda nie sprzyjała, a z nieba leciały tony malutkich okruchów śniegu. Sam biały puch osiadł na ziemi, tworząc niekiedy barierę nie do przejścia. Przy zamarzniętych jeziorach ciągnęły się ślady pozostawione przez zwierzęta. Zima przyszła niespodziewanie, tak samo jak ja straciłam rodziców. Nawet się nie obejrzałam, a oni zniknęli. Rzucała mną złość, dlaczego Yatgaar nie uratowała mojej matki? Dlaczego starość tak szybko odebrała mi ojca? Nie potrafiłam się z tym pogodzić, ani wtedy, ani teraz. Moje spojrzenie utknęło w tafli lodu. Jak zawsze samotnie przesiadywałam wśród ciszy natury. Wsłuchana w harmonię. Westchnęłam i przymknęłam oczy, gdy ostry wiatr uderzył mnie w oczy. Tak bezcelowo dotrwałam do późnej pory. Gwiazdy wzeszły na niebo, zachęcając mnie do powrotu do Klanu. Tak też zrobiłam. Wlokłam się, nie powiem. Moje oczy wędrowały z jednej zaspy śniegu potem do drugiej i tak w kółko. Po długim czasie, zmęczona dotarłam do całej reszty.. tych.. tych.. zdrajców, nienawidzę ich. NIENAWIDZĘ. Miałam przeczucie, już nie mogę im ufać. Jak można tak łatwo odpuścić czyiś ratunek?
---
Wśród wszystkich, dostrzegłam Vayolę. Nie samą. Wokół niej kręciła się trójka źrebaków. Nie wydawało mi się żeby Vayola w najbliższym czasie była w ciąży. Zaskoczona przystanęłam. Kiedy? Jak? Z kim? Położyłam uszy i cofnęłam głowę. Z grymasem podeszłam jednak do siostry i spojrzałam na nią z podejrzeniem.
-Cześć. Cóż to za źrebaki? –zapytałam z trudnością, wręcz cedziłam te słowa z nienawiścią. Nienawiścią której nie mogłam zidentyfikować. Vayola posłała mi zdziwione spojrzenie.
-Ah.. tak.. –mruknęła po czym odwróciła wzrok. Ten gest jeszcze bardziej mnie zirytował. Co jest tak trudnego w tym, żeby powiedzieć chociażby kto jest ich ojcem? –To Virginia, Arrow i Risa.
-Ciekawe imiona. –zarżałam. –A zdradzisz mi z kim miałaś okazję je posiadać?
<Vayola?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!