Strony

29.11.2018

Od Specter do Dantego ,,Martwiłem się!"

- Dante! - warknęłam i popchnęłam ogiera. Ten nieprzygotowany zachwiał się i całkowicie wpadł do wody chlapiąc na mnie jeszcze bardziej. Zaczęliśmy się gonić w wodzie, a że spowalniała ona ruchy to jak przyśpieszaliśmy tempo przewracaliśmy się. Straciliśmy rachubę czasu. Dopiero kiedy zrobiło nam, a przynajmniej mi, bardzo zimno wyszliśmy na brzeg. Tarcza księżyca rozświetlała już okolice, akurat była pełnia.
- Zostaniemy tu na noc? - zapytałam towarzysza. Ten uśmiechnął się i kiwnął głową. Znałam ten uśmieszek, ale nie wiedziałam co tym razem może oznaczać. Ułożyłam się w miarę wygodnie pod świerkiem i przymknęłam oczy. Ostatnia rzecz którą mój mózg zakodował był Dante kładący się obok i obejmujący mnie szyją...
*Nad ranem*
Kiedy ja się obudziłam słońce leniwie wstawało znad widnokręgu. Dante dalej smacznie spał. Wygramoliłam się spod drzewa i wolnym krokiem ruszyłam brzegiem jeziora obserwując wschód słońca. Kiedy wisiało już na niebie postanowiłam wracać. Obróciłam się i nieco szybciej zaczęłam się kierować w stronę Dantego. Spojrzałam na słońce - nie było już tak nisko jak wcześniej. Uznałam to za znak do przyśpieszenia. Ruszyłam kłusem uważając na kamyki. Co jakiś czas wbiegałam do wody chlapiąc sobie nogi. W końcu na horyzoncie widać było ogiera, który niespokojnie rozglądał się na boki. Kiedy jego wzrok napotkał mnie, dotąd napięte mięśnie ogiera rozluźniły się. Po chwili gwałtownie ruszył galopem w moją stronę. Kiedy był już kilkanaście metrów ode mnie zwolnił do kłusa, a następnie do stępa. Stając przy mnie zatrzymał się.
- Specter! Gdzie ty byłaś! Martwiłem się!
(Dante? Przepraszam, że tyle czekałeś:/ I że takie beznadziejne:/)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!