-Rozumiem- uśmiechnęłam się, sama nie wiedząc, czy ja też bym tak bardzo chciała, żeby ktoś jeszcze dowiedział się o mnie i o Shiregcie,
który zresztą ostatnio robił się dość niedostępny. Już nie chciałam
myśleć o tej sytuacji między nami, bo potrafiłam robić to tylko tak, że
sprowadzało się to do stanów pod depresyjnych. Niby władca i ma więcej
obowiązków, nawet ten przyszły, ale Yatgaar i Khonkh...
Cholera miałam o tym nie myśleć- A że pozwolę sobie zapytać, idzie wam
chociaż dobrze?- liczyłam, że trzymanie za kogoś kciuków mnie odrobinę
uspokoi.
-Można tak powiedzieć- odrzekła niepewnie.
-Możliwe, że u was „różowe relacje” to po prostu kwestia czasu. Jak zresztą u większości jak nie u wszystkich-mruknęłam.
-Muszę już iść, jeżeli chcę przygotować się na to spotkanie-posłała mi przepraszający uśmiech.
-Nie
ma sprawy- szepnęłam, ledwo powstrzymując się od powiedzenia „Ja też
tak miałam” czy czegoś w tym stylu. Sama pragnęłam zachować mój związek w
tajemnicy, a średnio panuję nad paplającym językiem, który
naprowadziłby ją na trop. Ułożyłam się na trawie. Sama... Przy wietrze
nucącym smutne melodie... Zaczęłam myśleć. A gdyby tak odmienić swój
samotny los, a chwilę później przygotować się na swój własny romantyczny
wieczór? Szybko tę myśl wybiła mi jednak z głowy następna, przecież Shiregt
miał dzisiaj wyjątkowo ostre treningi walki, a potem w czasie
odpoczynku od wysiłku fizycznego lekcje wypowiadania się, końcówkę jego
dnia zajmowały wykłady na temat zarządzania. Mint,
ogarnij się. Jeszcze tylko parę dni, wszystko będzie lepiej.Będzie władcą, dostanie od życia więcej czasu dla siebie. Nie
wiedziałam jednak, że gdy wkroczymy w dorosłość, będzie już tylko
gorzej...
<Vayola? BARDDZZZO PRZEPRASZAM, ZE TAK PÓŻNO. Proszę o wybaczenie>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!