Strony

17.11.2018

Od Mikada do Mivany „Ty... potrafisz”


Stałem właśnie samotny na boku, prawdę mówiąc uczucie osamotnienia było mi tak bliskie, że czułem, iż robi mi się niedobrze. To jakoś nie pasowało do mojego, niegdyś uśmiechniętego pyska i radości w sercu, że nastał nowy dzień. Coraz więcej siwych włosów przybywało na moim ciele, nie oszukujmy się- to wyraźny znak zbliżającej się wielkimi krokami także i mojej śmierci. Westchnąłem, błądząc wzrokiem po otoczeniu, licząc na jakąś chwilową ulgę w cierpieniu po śmierci mojej partnerki. Chociażby przyjemny sen o naszych wspomnieniach, po którym i tak jestem jeszcze bardziej przygnębiony. Zawiał cichy wiatr, jakby próbujący urozmaicić ten dzień, a co za tym idzie niekończące się upały, czyli mówiąc innymi słowami po prostu przynieść ze sobą trochę ochłody. Już miałem udać się na samotny spacer, a następnie jakąś rozmowę z dawnym, również starszym przyjacielem Marabell, gdy nagle nudzące moje oczy stepy przecięła je Mivana. Nasza rozmowa rozpoczęła się trochę niezręcznie, a córka miała widoczne na pierwszy rzut oka wyrzuty sumienia z jakiegoś powodu. Po paru wypowiedziach otrzymałem od niej pytanie, „Czy jest coś, czego potrzebujesz, a co mogłabym załatwić?”
- Zapewnić mi trochę tego dawnego ciepła, temu już starszemu ogierowi niegdyś młodemu, silnemu i ambitnemu kochankowi twojej matki- poprosiłem, po czym nie oszukując jej, że czuję się świetnie, dodałem- Daj mi szansę żyć, choć odrobinę tak dobrze, jak kiedyś.
- Ojcze, nie jestem pewna, czy to jest w ogóle możliwe- zająknęła się- Masz już swój wiek, większość członków twojej generacji odeszła już w zapomnienie. Jak mogłabym sprawić, by twoje życie choć trochę przypominało to z dawnych lat?
-Posiadasz w swoich żyłach krew Marabell, ona doskonale wiedziała co robić, sama jej obecność działała na wszystkich uspokajająco- odchrząknąłem z małą chrypką, może to nie była odpowiedź typowego ojca, ale ja przecież takim nie byłem. Ja byłem prostym samcem z łaską spotkania mojego anioła, który sprawił, że zacząłem czuć, iż coś znaczę w jego oczach. To już swego rodzaju osiągnięcie, zauroczyć niebiańską istotę.
-Ale nią nie jestem i nigdy nie będę. Moim zdaniem, jestem wręcz jej przeciwieństwem.
-Co nie znaczy, że ty nie potrafisz znaleźć na to przepisu- uśmiechnąłem się.
<Miv?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!