Rozmyślałam nad różnymi kwestiami, jednak czynność ta wkrótce została mi przerwana. Usłyszałam dźwięki dolatujące z niebios. Uniosłam łeb i, jak się spodziewałam, ujrzałam stado powracających ptaków. Ty chyba miało nawet jakąś specjalną nazwę, ale wyleciała mi z głowy. Nie zaśmiecałam swojego umysłu niepotrzebnymi informacjami. Po chwili z powrotem przeniosłam wzrok na to, co uzyskało mi się zdobyć na śniadanie. Trochę trawy, której widocznie śpieszyło się z rośnięciem, ale głównie nadal kora. Nie było to zbyt smaczne, ale druga opcja zakładała umieranie z głodu, a tego raczej nie chciałam. Chociaż musiałam przyznać, że ostatnimi czasy może nie myślałam od razu o śmierci, ale miałam wiele przygnębiających myśli. Zaczęłam się obawiać, czy w klanie znajdę konie, które dołączą do mojej frakcji. Niestety szło mi to dość opornie i obawiałam się o jej przyszłość. Westchnęłam ciężko, po czym wzięłam do ust kolejny kawałek kory, który żułam chyba przez wieczność, aż w końcu byłam w stanie go połknąć. Wiosno, przybywaj-pomyślałam, schylając się po kolejny kawałek.
-Nie jedz tego!-usłyszałam nagle czyjś głos. Podniosłam wzrok. Po chwili zauważyłam jakąś klacz, wyłaniającą się zza zarośli. Rozpoznałam w niej starą znajomą z czasów źrebięcych, czyli Mivanę.
-Coś się stało?-spytała, wychwytując moje pytające spojrzenie.
-Ty chyba ja powinna zadać to pytanie-odparłam.
-Jakaś gazela dorwała się do trawy, którą zamierzałam zjeść na śniadanie, więc musiałam ją czym prędzej przegonić-wyjaśniła klacz.
-Aha-odparłam. Prawdopodobnie na tym skończyłaby się nasza rozmowa, gdyby nie pojawił się Dorian, informując nas, że władca zwołuje bardzo ważne zebranie. Wraz z klaczą spojrzałyśmy po sobie, zadając wzrokiem pytanie "o co chodzi?", jednak żadna z nas nie znała odpowiedzi. Poszłyśmy więc za ogierem. Kiedy dotarłyśmy na miejsce, wszystkie pozostałe konie już tam były. Shiregt stanął na środku, skupiając na sobie całą uwagę.
-Posłuchajcie! Stało się coś bardzo ważnego! Otóż całkiem niedawno jeden z naszych członków został zaatakowany...-zaczął władca. Wszyscy zaczęli się rozglądać, starając się zauważyć, kogo brakuje wśród zebranych. Jednak nie każdy koń był obecny, bo niektórym nie udało się dotrzeć na czas, więc według mnie takie zachowanie było bez sensu. Władca odchrząknął, ponownie skupiając na sobie całą uwagę.
-Niestety nie wiadomo, czy stoi za tym drapieżnik, człowiek, czy inny koń. Jednak członek naszego klanu odniósł poważne obrażenia, zatem niebezpieczeństwo jest wielkie. Zgromadziłem was tu wszystkich, abyście byli bezpieczni. Proszę też was o pomoc w poszukiwaniach winowajcy. Chętni niech wystąpią z tłumu-dokończył Shiregt. Na początku kilka koni zadeklarowało chęć pomocy. Po krótkim namyśle i ja zdecydowałam się na coś przydać. W końcu nigdy nie wiadomo, kiedy przyda się wdzięczność władcy, prawda? Wystąpiłam z tłumu. Następnie powiodłam wzrokiem po innych ochotnikach, wśród których znalazła się także Mivana.
-Świetnie. A teraz podzielimy się na grupy i zaczniemy przeszukiwać teren-powiedział Shiregt.
<Mivana? A tak sobie napisałam opko, bo mi się nudzi XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!