Strony

7.10.2018

Od Rose do Shiregt'a ,,Mała, wielka przygoda"

Gdy otworzyłam oczy było ranek, ale było ciemno jak w wieczór. Zobaczyłam Shiregta, który w oczekiwaniu na mnie jadł śniadanie złożone z kory drzew. Spojrzałam na ziemię, chcąc ujrzeć wilczka, ale jego tam nie było. Rozejrzałam się dookoła z niepokojem. Nigdzie nie było go widać.
- Gdzie wilczek? - spytałam Shi. On odwrócił głowę w moją stronę, ale nie odpowiadał.
- Rose, on nie mógł zostać z nami, musiał odejść. - Shi podszedł do mnie i odpowiedział niechętnie.
- Co?! Ale... W sumie i tak prędzej czy później wróciłby do swoich rodzinnych stron. Będę tęsknić za tym małym urwisem. - na początku zdenerwowałam się i podniosłam, ale zrozumiałam, że po prostu nie może z nami zostać. Przecież nie mógł zostać w klanie na całe swoje życie.
- Wracajmy już do stada. - oznajmiłam spoglądając na ogiera.
- Dasz radę chodzić? Pamiętaj że mogę ci trochę pomóc. - zapytał się uśmiechając.
- Tak, tylko będziesz musiał mnie podpierać. - Shiregt podszedł, a się na nim podparłam, stawiając z bolesnym jękiem. Po kilkudziesięciu, dla mnie nieprzyjemnych krokach byliśmy już w klanie. Shi zaprowadził mnie do medyka, który opatrzył moją ranę. Następnie pożegnałam się z Shiregtem i poszłam pod jabłonkę odpocząć. Położyłam się delikatnie na zimnym śniegu. Najpierw leżałam i przyglądałam się koniom rozmawiających z innymi, albo jedzących korę drzew i inne zimowe przysmaki. Po kilku chwilach spojrzałam w las.
- Mam nadzieję, że znalazłaś już swoją rodzinę, szczeniaczku. - pomyślałam wyobrażając sobie małego szczeniaka tulącego się do swojej matki. Położyłam głowę na śniegu, zamknęłam oczy i od razu zasnęłam. Gdy się ponownie obudziłam, był wieczór. Z trudem wstałam na nogi. Rozejrzałam się i kulejąc podeszłam do Shi stojącego przy małym strumyku, które konie że stada piją wodę.
- Dobry wieczór panie. - uśmiechnęłam się w stronę ogiera.
<Shiregt?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!